piątek, 17 sierpnia 2018

Pukka peppermint&licorice



Skusiło mnie to kolorowe opakowanie i generalnie ciekawość produktów, które kryją się pod marką pukka. To raczej ziołowe mieszanki, a to opakowanie zresztą kupiłam w aptece. O wyborze spośród wielu pięknych pudełek zadecydowało pewnie słowo sweet w opisie herbatki.



Skład pukka peppermint&licorice jest bardzo prosty - to tylko tytułowa mięta (60%) i lukrecja (40%). Nie przepadacie za miętowymi naparami? Bez obaw, lukrecja robi niezłą robotę w tym zestawieniu ;)

Każda torebka spakowana jest osobno, wydobywa się z nich bardzo ziołowy aromat - wcale nie kojarzy mi się z miętą, ale z szałwią, którą płukałam zęby, jak byłam mała (czy dzisiaj ktoś jeszcze to robi?). Gdy zaleje się torebkę wrzątkiem ten szałwiowy zapach nasila się jeszcze bardziej. Powstały napar jest brązowawo-zielony. Polecane parzenie to... nawet kwadrans! Tej torebki po prostu nie trzeba wyciągać z kubka.



Szczęśliwe herbatce daleko do ziołowego naparu, naprawdę. Jest słodka, ale dzięki obecności mięty również orzeźwiająca. To bardzo dobre połączenie dwóch smaków - taka gęsta słodycz w lekkiej otoczce. Bardzo polecam! Nie zrażajcie się, że to zioła :)

środa, 15 sierpnia 2018

Aleksandra Lipczak - Ludzie z placu słońca



Pozostając w kręgu krajów hiszpańskojęzycznych, ale już na europejskiej ziemi, dzisiaj polecam reportaż Ludzie z placu słońca. Współczesna Hiszpania jawi się nam przede wszystkim jako świetny turystyczny kierunek, kraj o ciepłym, przyjemnym klimacie z przepyszną kuchnią. Sielsko jest tam tylko na pierwszy rzut oka.



Jeśli się lepiej przyjrzeć, zza każdego rogu wyłaniają się problemy trawiące mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego. Tych problemów nie brakuje. Aleksandra Lipczak opowiada o bezrobociu, szczególnie wśród młodych, o kryzysie na rynku nieruchomości, o spuściźnie dyktatury Franco. Autorka opowiada historie konkretnych ludzi, których życie jak w soczewce skupia obraz społecznego niepokoju, porażek i niepowodzeń gospodarki, która przecież tak wspaniale się rozwijała. Temperament Hiszpanów, w starciu z tą niezbyt ciekawą rzeczywistością, dodatkowo uwalnia duże pokłady skrajnych emocji - to się czuje w wypowiedziach bohaterów reportażu.

Warto przeczytać. Ku przestrodze. Współczesna historia Hiszpanii to nauczka za krótkowzroczność...

środa, 8 sierpnia 2018

Artur Domosławski - Gorączka latynoamerykańska



Ten niesamowity reportaż świetnie wpisuje mi się w obecną falę upałów. To bardzo dobra rzecz na urlop - aczkolwiek nie z serii tych lekkich i przyjemnych czytadeł, przeciwnie. To wciągający zapis historii krajów Ameryki Południowej z perspektywy rewolucji, które przetoczyły się przez kontynent.



Z perspektywy przeciętnego Europejczyka (może poza Hiszpanami) Ameryka Południowa jest jedynie obszarem na mapie. Zbiorem egzotycznych państw. Dla niektórych bywa ciekawym kierunkiem turystycznym - szczególnie celem obcowania z przyrodą: Patagonia, Amazonka, Morze Karaibskie. Naprawdę nieliczni mają wiedzę na temat bieżących wydarzeń w krajach Ameryki Południowej (sprawdź, co się dzieje teraz w Wenezueli - trudno w to uwierzyć...), ponieważ ten region nie funkcjonuje w serwisach informacyjnych w Europie. A co dopiero znajomość historii kontynentu... A ta najnowsza - druga połowa XX wieku - była niezwykle burzliwa.

To jest oczywiście ogromne uproszczenie, bo nic nie jest klarownie czarno-białe, ale pokrótce wyglądało to mniej więcej tak, że gdy my w Europie, zabiegaliśmy o kapitalizm, odrzucając ustrój totalitarny, w Ameryce Południowej sytuacja była odwrotna. Tamtejszymi społeczeństwami zawładnęły idee komunistyczne i w ich imię dokonywano krwawych przewrotów i zamachów stanu. Stany Zjednoczone - europejski sojusznik - jawiły się tam jako największy wróg. Walka o władzę pod sztandarami rewolucji pochłonęła wiele ofiar. Każdy z krajów Ameryki Łacińskiej ma za sobą wydarzenia okupione krwią niewinnych obywateli. Skutki krucjat wojskowych junt odczuwane są do dzisiaj.

Reportaż Domosławskiego to zbiór osobistych obserwacji i refleksji autora popartych potężną pracą nad źródłami historycznymi. Jednocześnie sporo miejsca zajmują relacje bezpośrednich świadków okrutnych wydarzeń, co czyni tekst szczególnie wartościowym. Obserwacja sytuacji Ameryki Łacińskiej z perspektywy polskiej historii ma ogromną wartość.



Miałam okazję napawać się tą lekturą podczas podróży na Kubę - trudno opisać tak niezwykłe doświadczenie. Potwierdzenie słów, które czytałam w książce, znajdowałam, ledwo podnosząc głowę znad kartek. Tam rewolucja jest ciągle żywa... Niestety jej wielkość jest widoczna jedynie na propagandowych plakatach...

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Sekrety nocy



Nazwa sugeruje, że herbata Sekrety nocy powinna być idealna na wieczór... Cóż, nie jest wcale taka lekka w smaku i parzy się dość mocno. Ja osobiście nie mam absolutnie żadnych problemów z zasypianiem i mogę sobie na nią pozwolić... nawet o takiej późnej porze!



Sekrety nocy to zielona, chińska herbata gunpowder w akompaniamencie słodkich dodatków: rodzynek, hibiskusa, liści pandan, płatków róż i nagietka. Susz bardzo zachęca do spróbowania - pachnie słodko i kwiatowo, dość intensywnie.





Parzę tą herbatę nieco wyższą temperaturą niż ta podana na opakowaniu - 90 stopni zamiast 80. Próbuję w ten sposób wyciągnąć jak najwięcej słodyczy z dodatków do zielonej herbaty. Uzyskany napar ma dość mętny, brązowawy kolor i pachnie wytrawnie.



Wbrew pozorom mnogość dodatków nie przebija się do głównego smaku, dominuje zielona herbata w takim klasycznym wydaniu - ani śladu po goryczce! Może pod koniec smakowania przebija się nutka słodyczy. Napar ma taką ciężką teksturę. Ja taką wyrazistą herbatę bardzo lubię i smakuję ją z przyjemnością. Ale jeśli ktoś oczekiwał słodkawego, lekkiego napoju na wieczór, to ten się nie sprawdzi.