piątek, 21 lutego 2020

Jakub Żulczyk - Wzgórze psów



Na półce czeka na mnie już najnowsza powieść Jakub Żulczyka Czarne słońce, ale jeszcze zanim po nią sięgnę, chciałabym zwrócić Waszą uwagę na wcześniejsze Wzgórze psów, które uważam za porządny kawałek literatury. Owszem - brudnej, mrocznej i wulgarnej. Rzeczywiście, to thriller. Ale nie chodzi to, żeby było miło.



Zawiązanie powieści to moment, w którym parze młodych ludzi powija się noga. Tak życiowo wszystko przestaje wychodzić: utrata pracy, kryzys relacji, brak perspektyw i pomysłu co dalej. Przenoszą się z Warszawy do miasta, w którym on się wychował i gdzie mogą zamieszkać w jego rodzinnym domu. Przeprowadzka tylko dokłada problemów, nowych i tych starych, których już miało nie być. A, i oczywiście zbrodnia. Jest w tle, w końcu thriller. A wszystko na polskiej prowincji.

Podobnie jak autor pochodzę z małej miejscowości na Mazurach, więc atmosfera tej książki jest mi niesamowicie bliska. Doskonale rozumiem i czuję atmosferę opisywanych wydarzeń - od tych sielankowych wspomnień z wczesnej młodości do lokalnych afer i układzików. To inna Polska niż ta w stolicy. Żulczyk świetnie oddaje ten specyficzny klimat.

Polecam. Nie tylko z sentymentu do Mazur!

niedziela, 2 lutego 2020

Lipton Mięta z eukaliptusem



Nie jestem przesadną entuzjastką ziołowych naparów, ale akurat po miętę zdarza mi się sięgać z dużą ochotą. W dzieciństwie kojarzyłam ją głównie z bólem brzucha, dzisiaj cenię za orzeźwiający smak. Ta od Liptona ma w sobie jeszcze eukaliptus. Dokładny skład to 80% mieśty i 20% eukaliptusa - żadnych dodanych aromatów, ogromny plus!



Oczywiście jak w przypadku wszystkich ziół zalecone parzenie to zalanie torebki wrzątek na minimum 4-5 minut - śmiało można dłużej. Zapach naparu - może dzięki dodatkowi eukaliptusa? - jest bardzo przyjemny, niegryzący, nawet trochę słodkawy Smak podobnie - orzeźwiający, chłodny, ale bez takiego ziołowego, trawiastego posmaku.



Ta herbata to miłe zaskoczenie, ale towarzyszą mi mieszane uczucia, jeśli chodzi o jej ewentualne polecenie. Na fali wielu zmian, które wprowadziłam w swoim życiu, żeby ograniczyć śmieci i nie brać udziału w niszczeniu naszej planety (która ledwo zipie), eliminuję ze swojej kuchni torebkowane herbaty na rzecz sypanych, kupowanych na wagę, do własnego opakowania. To opakowanie to jedno z ostatnich, które uchowało się u mnie sprzed czasów zielonej rewolucji.