Dzisiejsza herbata to wspaniała rekompensata za inną mieszankę Lipton z tej serii, która nie przypadła mi do gustu. Tym razem mam do czynienia z naprawdę dobrą herbatą godną uwagi.
Lipton Green Tea Orient to zielona herbata, której listki są zwinięte na kształt gunpowder. Są sztywne, nie pylą się i w połączeniu z dodatkami pachną obłędnie - miętowo i orzeźwiająco. Za ten aromat odpowiadają takie składniki jak anyż, cynamon, lukrecja i płatki krokosza barwierskiego. Już na pierwszy rzut oka napar z tych liści zapowiada się obiecująco.
Błagam, w tym przypadku nie korzystajcie z zaleceń z etykiety! Parzenie tej mieszanki w 100 stopniach to fatalny pomysł. Potraktujcie ją jak klasyczną, zieloną herbatę - w osiemdziesięciu stopniach uzyskacie najlepszy smak. Listki pięknie się rozwijają w wodzie i można się przekonać, jak duże ich fragmenty (a nie rzadko całe liście!) znalazły się w opakowaniu.
Zaparzona Lipton Green Tea Orient ma piękny, przejrzysty kolor. Jasnożółty przełamany delikatnym brązem. Pachnie delikatnie, trochę ziołowo. A smakuje fantastycznie! Na smak klasycznej, ale dość łagodnej zielonej herbaty nakłada się lekko pikantny cynamon, a całość pozostawia na podniebieniu rześki posmak anyżu. Ciepły napar, który pozostawia chłodne wrażenie. Świetna mieszanka!
Z czystym sumieniem, bez mrugnięcia okiem, polecam tą herbatę! Jest wyśmienita, doświadczenie jej próbowania zapadnie Wam w pamięć. Perełka z supermarketu, naprawdę. Przywitałam nią dziś wiosnę na balkonie, która mam nadzieję, zostaje już u nas na dobre :)
A serduszkowy listek z trzeciego zdjęcia jest najlepszy! :)
OdpowiedzUsuńE tam, mi się podoba nurek aparatem wgłąb paczuszki bardziej;).
UsuńUwielbiam tą herbatę! Rześka i smaczna. No i ten anyż... om nom nom:)
OdpowiedzUsuń