A może by tak sięgnąć po klasyczną czarną herbatę bez dodatków i aromatów? Dawno tu takiej nie było. Moja dzisiejsza propozycja dla Was to Kenia o świcie zakupiona w popularnym supermarkecie. Poprzednia mieszanka z tej serii była bardzo zadowalająca, tym razem również się nie rozczarowałam.
W składzie znajdziemy tutaj tylko i wyłącznie czarną herbatę pochodzącą z Kenii. Są to drobne fragmenty ciemnych listków, dość sztywne i poskręcane. Susz jest poprzetykany jaśniejszymi od listków fragmentami herbacianych łodyżek. Całość nieco się kruszy, pozostawia w opakowaniu pylisty osad. Liście pachną klasycznie, wyraziście, ale nie przytłaczająco.
Po zalaniu herbaty wrzątkiem otrzymujemy stosunkowo jasny napar o łagodnym aromacie. Smakuje typowo, ale delikatnie i nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest nieco słodkawa pod koniec.
Bardzo fajna herbata, polecam na co dzień. Stonowany smak, miły aromat, do codziennego popijania wprost idealna.
Bardzo poetycka nazwa :)
OdpowiedzUsuń