niedziela, 6 grudnia 2015

Lipton Suprising Russian Grey



Herbata jest dobra na każdą okazję! Na dzisiejszą nieprzypadkowo wybrałam Lipton Suprising Russian Grey. Przewrotnie na koniec roku, nie czekając na noworoczne postanowienia, postanowiłam zrealizować te plany, które odkładałam na nieokreśloną przyszłość. W piątek byłam na pierwszej lekcji rosyjskiego ;) Z różnych powodów w zasadzie od zawsze chciałam nauczyć się tego języka i wreszcie zaczęłam realizować to marzenie. Będzie to trzeci język obcy, z którym się zaznajamiam, po angielskim i hiszpańskim.






A herbata na dziś to klasyczny earl grey - czarna plus aromat bergamotki. Drobniutkie fragmenty listków (ale nie herbaciany pył!) zamknięte w torebkach-piramidkach. Aromat unoszący się po otwarciu opakowania, muszę przyznać, dość słaby...






Zalecone parzenie to 2-3 minuty w około 200 ml wrzątku. Zdecydowanie polecam tą herbatę w większej ilości wody - 300, a nawet 350 ml. Uzyskany wówczas napar jest w sam raz - nie rozwodniony, ale też nie za mocny. Intensywnie parzone czarne herbaty Liptona mają specyficzny, cierpki posmak - w ten sposób można go uniknąć. Do tego bergamotka - otrzymujemy naprawdę smaczny napój.




O herbacianej kulturze w Rosji polecam poczytać na Czajnikowym. Gdy zaczęłam uczyć się hiszpańskiego, każde wakacje spędzałam w Hiszpanii - jeśli za moją nauką rosyjskiego pójdą podróże do Rosji, mam nadzieję zasmakować tam prawdziwego czaju. To byłoby coś!




W każdym razie póki co, zastępczo, polecam Lipton Suprising Russian Grey i spełnianie marzeń ;) Nie poddawajcie się świątecznemu rozleniwieniu - jeszcze sporo można w tym roku zrobić!

środa, 2 grudnia 2015

Margaret Atwood - Ślepy zabójca



Jest zaledwie garstka autorów, u których toleruję motywy fantastyczne, nierealne czy zjawiska nadprzyrodzone. Generalnie jestem na takie wątki w literaturze uczulona, uważam, że rzeczywistość jest na tyle niesamowita i inspirująca, że nie ma potrzeby przenosić się do innych, zupełnie wyimaginowanych światów. Margaret Atwood i jej futurystyczne wizje przekonały mnie, że jednak czasami warto i dla niej robię wyjątek. Z tego miejsca gorąco polecam jej Rok potopu czy Oryksa i Derkacza. Bez wahania sięgnęłam po Ślepego zabójcę, w ogóle nie sprawdzając, o czym jest ta książka - moja wiara w to, że skoro napisała to Atwood, to będzie świetnie, jest niezachwiana. Nie pomyliłam się, a do tego okazało się, że to w większości zupełnie realna powieść. Rzecz się dzieje w przeszłości, nie w przyszłości, ot co.




Powieść jest skupiona na fikcyjnej autorce kontrowersyjnej, bardzo popularnej w Kanadzie książki. Owa autorka umiera młodo w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach, stąd zainteresowanie jej twórczością gwałtownie rośnie i przez wiele lat nie słabnie. Jej postać poznajemy dzięki wspomnieniom starszej siostry. Historia jest przeplatana fragmentami tej osławionej książki, a także innymi, powiązanymi tekstami. Na określenie tego typu narracji powstało, moim zdaniem, przepiękne określenie powieść szkatułkowa.

W Ślepym zabójcy narratorka rysuje swoją młodszą siostrę na modłę wręcz stereotypowej artystki: nieprzystosowanej, nieco zbuntowanej, żyjącej we własnym świecie, niezależnej. Z obiektywnego punktu widzenia po prostu osoby o zaburzonej osobowości. Poniekąd takiej postawy od artystów oczekujemy, takich aktorów, piosenkarzy czy malarzy podziwiamy. Taka gombrowiczowska gęba. Nieświadomie dajemy się ponieść tej grze pozorów, narzuconym rolom i ta powieść bezlitośnie to obnaża. Niezdrowo fascynuje. Oprócz przytoczonej artystki, jest też przykładna żona...

Ślepy zabójca to ostatnio najbardziej wciągająca książka, którą czytałam. Trudno było się od niej oderwać, sięgałam po nią w każdej wolnej chwili. Nie do każdej książki mam aż taki zapał! Także ostrzegam: pochłania bez reszty. I ma genialne zakończenie w konfrontacji z tym, co napisałam akapit wyżej...