środa, 30 marca 2016

Harrods Darjeeling



W poświątecznym wpisie zapraszam Was na jedną z herbat, którą przywiozłam z krótkiego pobytu w Londynie. To mieszanka, którą firmuje słynny dom handlowy Harrods. Spośród sporego wyboru herbat, na które natknęłam się w tym sklepie, wybrałam Darjeeling. Sięgnęłam po tą herbatę z czystej ciekawości, czy marka, która sprzedaje chyba wszystko, starannie dobiera herbatę? Angielska tradycja zobowiązuje.






Z pewnością kupiło mnie prześliczne opakowanie z wytłaczanym wzorem i roślinnym motywem. Nie oszukujmy się, ma to znaczenie, w co została zapakowana herbata (dla mnie, estetki, szczególnie). Co ciekawe, pudełko jest wypełnione herbatą dosłownie po brzegi. W związku z tym sprawia wrażenie ciężkiego w porównaniu z innymi, które są zwykle wypełnione raptem w połowie.






Susz to drobne, dość sztywne listki o pięknym, typowo herbacianym zapachu. Pylą się tylko odrobinę. Mają intensywny, głęboki kolor.




Zalecone parzenie, starannie opisane na opakowaniu, to trzy do pięciu minut w świeżo zagotowanej wodzie. Napar, który otrzymujemy ma ten charakterystyczny dla herbat darjeeling kolor (przynajmniej mi się z nimi kojarzy): stosunkowo jasnobrązowy przełamany silnym pomarańczowo-czerwonym odcieniem. Herbata jest przejrzysta i aromatyczna. Smakuje idealnie: jest stonowana, dość łagodna w smaku, ale ten smak jest bardzo wyrazisty, gładki i wyrafinowany.




Darjeeling z Harrodsa bardzo przypadła mi do gustu i jestem zadowolona, że zdecydowałam się na ten zakup. Nie zawiodłam się, przeciwnie, jestem mile zaskoczona. To nie jedyna herbata, którą stamtąd przywiozłam, o kolejnej napiszę niebawem.




niedziela, 20 marca 2016

Patrick Modiano - Willa Triste



Willa Triste była moim pierwszym spotkaniem z prozą uhonorowanego Nagrodą Nobla Patricka Modiano i lepszego początku przygody z tym autorem nie mogłam sobie wyobrazić. Ta książka jest zniewalająca, po prostu przepiękna. Dość banalna, jeśli chodzi o treść, ale klimat w niej stworzony... Coś niesamowitego. Przechodzą mnie dreszcze, jak wspominam tą lekturę.




Willa Triste (czyli smutna z francuskiego; po hiszpańsku ten przymiotnik brzmi tak samo) to powieść-wspomnienie. Retrospektywa gorącego lata, które już dawno minęło, a z nim bezpowrotnie historia krótkiej, intensywnej i namiętnej miłości. Młodziutki wówczas Viktor wraca myślami do dużo starszej od siebie Yvonne, z którą połączyło go na ten czas silne uczucie. Dali się porwać namiętności, która z perspektywy lat okazuje się podszyta swego rodzaju niepokojem. Ten piękny czas jednak od początku nie był sielanką, ale zauroczenie skutecznie przesłoniło oczy młodego mężczyzny i przekonuje się o tym dopiero po czasie.

Absolutnie zgadzam się z wszystkimi krytykami, którzy powiedzą, że to historia jakich wiele, ale niewielu pisarzy potrafi opisać ją w tak przejmujący sposób. Namiętność wylewa się z kartek tej powieści przy każdym muśnięciu dłoni kochanków. Gorące powietrze paruje z każdej strony tej książki. Niby spokojnie, zupełnie bezwietrznie, parno, ale coś jest na rzeczy. Niepokój i niepewność udzielają się także czytelnikowi - naprawdę warto tej atmosfery doświadczyć. A ta miłość niby beztroska, młodzieńcza, a jednocześnie zgubna i wyrafinowana...




Męczy Was już to niezdecydowane przedwiośnie? Weźcie sobie trochę buzującego uczuciami lata z tej właśnie powieści. Rozgrzewa, może nawet już koc przestanie być potrzebny.

P.S. To jedna z piękniejszych okładek, jakie kiedykolwiek widziałam i świetnie oddaje charakter tej książki.

czwartek, 17 marca 2016

Lipton Chai Spirit



Okej, śnieg w Warszawie zniknął tak samo szybko, jak się pojawił, ale słonecznych chwil w ciągu dnia jest ciągle zbyt mało, żeby uznać to za wiosnę. Dlatego jeśli chodzi o herbatę, ja ciągle poszukuję typowo zimowych, rozgrzewających smaków. Dzisiaj przedstawiam Wam kolejną, po Clipper Green Chai Tea, herbatę z pikantnymi dodatkami. Tym razem nie zielona, ale czarna herbata Lipton Chai Spirit.




Skład tej mieszanki jest zupełnie inny niż tej, o której pisałam ostatnio. Oczywiście, tamta była zielona, ta jest czarna, ale z dodatków, które sprawiają, że ma to być herbata chai w obu tych mieszankach powtarza się tylko cynamon. Pełen skład Lipton Chai Spirit jest następujący: herbata czarna, aromat, anyż (1%), cynamon (1%), malina (0,8%), czerwona porzeczka (0,8%), lukrecja, jeżyna (0,4%) i wiśnia (0,4%). Dodatków procentowo jest w sumie naprawdę niewiele. Listki mieszanki są drobne, intensywnie czarne i pylące. Pachną bardzo... owocowo.




Zalecone parzenie to pięć minut we wrzątku. Przyznaję, że w tym wypadku nie oddzielam fusów od naparu - nie ma to już dużego wpływu na smak przy tak długim czasie. Napój ma stosunkowo delikatny kolor w porównaniu z ilością suszu, jakiej używa się do jej zaparzenia. Optymalna wydaje mi się łyżeczka na kubek.




Jak smakuje ta herbata? Niestety nieszczególnie. Owocowy aromat zaraz po zalaniu wodą momentalnie się ulatnia, a w smaku w ogóle się nie pojawia. To czarna herbata z delikatnym, nawet nie pikantnym, posmakiem cynamonu. To chai w nazwie jest zdecydowanie na wyrost. Rzadko to się zdarza, ale muszę przyznać, że nie polecam.

poniedziałek, 14 marca 2016

Jonathan Franzen - Wolność



W niedzielę już uwierzyłam w wiosnę. Że to już zaraz. Posprzątałam na balkonie, uporządkowałam doniczki i wypiłam tam pierwszą herbatę. Lada moment wysiałabym wszystkie roślinki, które tam planuję i bym je tam zostawiła. Cała moja praca poszłaby na marne, bo dzisiaj temperatura oscyluje około zera i od kilku godzin pada śnieg. Jest biało i zimno - nic tylko zawinąć się w koc i przenieść gdzie indziej. Z dobrą książką oczywiście - polecam na tą okazję Wolność Jonathana Franzena.




To było moje pierwsze spotkanie z prozą amerykańskiego pisarza i muszę przyznać, że bardzo udane. W jednej powieści, w historii jednej rodziny autor zawarł chyba wszystkie problemy pierwszego świata. Biznesy, organizacje charytatywne, zdrady, rozwody, poprawność polityczna - wątpliwe moralnie tło sprawia, że emocje, o których jest ta powieść, wydają się powierzchowne i banalne. Jakoś trudno traktować tych bohaterów poważnie, chyba każdy z nich się w życiu pogubił i stracił realny cel. Błądzą i chyba właśnie o błądzeniu jest Wolność - swoją drogą tytuł jakże znamienny, w końcu każdy ma prawo żyć według własnego uznania. Pole do rozważań nad psychiczną kondycją społeczeństw krajów rozwiniętych - nie jest optymistycznie.




Oczywiście, trudno określić książkę, której wydarzenia mają miejsce w Stanach Zjednoczonych jako nie-amerykańską, ale ta jest wyjątkowo amerykańska, Ameryka wylewa się z każdej jej strony. Mam nieodparte wrażenie, że ta historia nie mogłaby się wydarzyć nigdzie indziej, tylko właśnie w tych realiach. Pod tym względem książka nawiązuje do O pięknie Zadie Smith, osadzonym w zarówno w Wielkiej Brytanii i USA, gdzie losy obu rodzin dokładnie pasowałydo miejsca wydarzeń. To, skąd pochodzimy i gdzie mieszkamy, niezwykle determinuje nasze postępowanie.

Gorzka ta Wolność, ale prawdziwa. Warto się nad nią pochylić, żeby nie stracić z oczu tego, co naprawdę w życiu ważne. Wyostrza zmysły na bazie negatywnych przykładów. A poza tym to naprawdę dobrze napisana rzecz, wciąga, z pewnością myślami zabierze Was daleko.

czwartek, 10 marca 2016

Clipper Green Chai Tea



Kojarzycie herbaty Clipper? Wydaje mi się, że to jedna z najbardziej medialnych marek. Mam wrażenie, że to najczęściej pojawiające się herbaciane logo na instagramie i w innych tego typu miejscach. Modna. Podzielacie moje odczucia? Czy tylko ja tak często trafiam na fotki akurat tych herbat? :)




Jeśli chodzi o herbaty w torebkach, trzeba przyznać, że produkty tej marki są wśród nich jednymi z droższych. Aczkolwiek wydają się bardzo starannie przygotowane. Opakowania mają bardzo ciekawą, kolorową szatę graficzną, a saszetki znajdujące się w środku są dodatkowo zabezpieczone folią. Producent deklaruje, że herbata pochodzi wyłącznie z ekologicznych upraw.






Na pierwszy raz z herbatami Clipper wybrałam zieloną herbatę Chai. Szarość przedwiośnia sprawia, że nie jestem w najlepszym nastroju i szukam rozgrzewających, energetyzujących smaków. Skład tej mieszanki wygląda następująco: zielona herbata, cynamon 16,5%, skórka pomarańczowa, kardamon 6,5%, goździki 6,5%. Odsetek dodatków jest naprawdę imponujący i już po otwarciu opakowania wyraźnie wyczuwalny - unosi się z niego bardzo intensywny korzenno-pikantny aromat. Same torebki są wyraźnie zbrązowiałe od dużej domieszki cynamonu.






To zielona herbata, więc naturalnym wydaje się zaparzać ją niższą temperaturą. Jednak na opakowaniu sugerowany jest wrzątek. Myślę, że warto spróbować zaparzyć ją na oba sposoby - klasycznie i wrzącą wodą. W obu przypadkach otrzymujemy interesujące napoje. Oczywiście za każdym razem przyprawy są świetnie wyczuwalne, drażnią podniebienie i rozgrzewają. Jeśli zaparzymy herbatę w 80 stopniach - przyprawy dominują, herbata zostaje gdzieś w tle. Z kolei wrzątek wyciąga z herbaty sporo goryczki, sprawia, że całość ma twardy, mocny smak.




Z pewnością to pozycja godna polecenia. Naturalne przyprawy nadają mieszance niepowtarzalnego charakteru, a zmiana temperatury zaparzania daje naprawdę ciekawe efekty. Zachwyt internetowej społeczności w tym wypadku nie dziwi ;) Na pewno spróbuję kolejnych herbat Clipper.