piątek, 22 kwietnia 2016

Filip Springer - 13 pięter



Mam kredyt na mieszkanie. Ogromny i na długo. To bardzo duże zobowiązanie. Ale w zasadzie nigdy nie miałam wątpliwości co do tego, że chcę w końcu zamieszkać na swoim, choćby to swoje było obciążane hipoteką. Przez dziewięć lat, od piętnastego roku życia dzieliłam przeróżne kawałki podłogi: mieszkałam w internacie, potem w akademiku, a najdłużej w wynajmowanych mieszkaniach - wielu, różnych, w różnej odległości od centrum Warszawy w rozpiętości od mniej więcej 7 minut metrem do półtorej godziny tułaczki autobusem. I choćby nie wiem, jak dobrze mi było w niektórych z tych miejsc, jak tylko okazałam się zdolna kredytowo pognaliśmy z Mężem do banku. Spełnić marzenie, zyskać komfort własnego M. Chociaż w 13 piętrach Filip Springer odradza. Sam wynajmuje. Dlaczego?




A to dlatego że jeden z najlepszych polskich reportażystów ostatnich lat zebrał wiele historii o własnym domu, które dowiodły, że własny dom nie równa się komfort. A wręcz przeciwnie. Okazuje się, że to jeden z najtrudniejszych tematów, o którym mówią Polacy. Czy zdawaliście sobie z tego sprawę? Jeśli nie i nie zajmuje Was ta kwestia (dostaliście mieszkanie w spadku lub rodzice Wam kupili), to jesteście w nielicznym gronie szczęściarzy. Reszta Polaków niestety postrzega tą sferę życia jako problem.

Mieszkania są drogie. Kredyty niepewne. O zdolność kredytową trudno. Wsparcie rodziny nieoczywiste. Dzielenie domu z rodzicami niezręczne. To wszystko, biorąc pod uwagę totalny niedobór tanich mieszkań czynszowych i niechęć Polaków do wynajmowania (ze mną na czele), powoduje, że sytuacja mieszkaniowa Polaków jest bardzo średnia, żeby nie powiedzieć fatalna. Ewentualny wybór (a często brak wyboru) to jedna z opcji: horrendalny kredyt lub mieszkanie z rodzicami.

Brzmi to ogólnikowo, jednak ta patowa sytuacja niesie ze sobą masę indywidualnych, ludzkich dramatów. 13 pięter powstało w oparciu o rozmowy z osobami, których te dramaty dotyczą. Bez wątpienia warto te historie poznać. Ku przestrodze. Żeby spojrzeć na problem szerzej. A może zostaniesz politykiem i sprawisz, że Polska wyjdzie z tej mieszkaniowej niemocy?




13 pięter to kolejna książka Filipa Springera, która w moim odczuciu jest genialna. Zachwycałam się już (jeśli można mówić o zachwycie, gdy autor pisze o na przykład o wszechobecnej brzydocie) Wanną z kolumnadą oraz Miedzianką. W moich czytelniczych planach jest także najnowsza Księga zachwytów i dużo wcześniejszy Zaczyn. O Zofii i Oskarze Hansenach. Ta druga pozycja interesuje mnie szczególnie - w końcu przez ostatnie dwa i pół roku przed przeprowadzką na swoje miałam widok z okna jak na zdjęciu powyżej: na warszawski pekin, monumentalne dzieło tytułowych architektów.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Lipton Green Tea Orient



Dzisiejsza herbata to wspaniała rekompensata za inną mieszankę Lipton z tej serii, która nie przypadła mi do gustu. Tym razem mam do czynienia z naprawdę dobrą herbatą godną uwagi.




Lipton Green Tea Orient to zielona herbata, której listki są zwinięte na kształt gunpowder. Są sztywne, nie pylą się i w połączeniu z dodatkami pachną obłędnie - miętowo i orzeźwiająco. Za ten aromat odpowiadają takie składniki jak anyż, cynamon, lukrecja i płatki krokosza barwierskiego. Już na pierwszy rzut oka napar z tych liści zapowiada się obiecująco.




Błagam, w tym przypadku nie korzystajcie z zaleceń z etykiety! Parzenie tej mieszanki w 100 stopniach to fatalny pomysł. Potraktujcie ją jak klasyczną, zieloną herbatę - w osiemdziesięciu stopniach uzyskacie najlepszy smak. Listki pięknie się rozwijają w wodzie i można się przekonać, jak duże ich fragmenty (a nie rzadko całe liście!) znalazły się w opakowaniu.




Zaparzona Lipton Green Tea Orient ma piękny, przejrzysty kolor. Jasnożółty przełamany delikatnym brązem. Pachnie delikatnie, trochę ziołowo. A smakuje fantastycznie! Na smak klasycznej, ale dość łagodnej zielonej herbaty nakłada się lekko pikantny cynamon, a całość pozostawia na podniebieniu rześki posmak anyżu. Ciepły napar, który pozostawia chłodne wrażenie. Świetna mieszanka!




Z czystym sumieniem, bez mrugnięcia okiem, polecam tą herbatę! Jest wyśmienita, doświadczenie jej próbowania zapadnie Wam w pamięć. Perełka z supermarketu, naprawdę. Przywitałam nią dziś wiosnę na balkonie, która mam nadzieję, zostaje już u nas na dobre :)