Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Może nie stanie się klasyką kryminału, a Galbraith/Rowling będzie musiała się zadowolić miejscem w historii literatury tylko (!) za sprawą serii o czarodzieju, ale jest w Jedwabniku sporo rzeczy, które zasługują na uznanie. Nie sądziłam, że to się autorce uda, ale to jest jeszcze lepsze niż świetne Wołanie kukułki!
Jak to się stało, że pisarka osiągnęła jeszcze lepszy efekt niż przy poprzednim kryminale? Otóż zainscenizowała pełnokrwistą zbrodnię. Nie jakieś tam prozaiczne wypadnięcie z balkonu. Tym razem morderstwo jest niezwykle wyrafinowane, obrzydliwe i symboliczne. Nie mogłam pozbyć się złudzenia, że ta książka powstała pod wpływem Mapy i terytorium Michela Houellebecqa, z tym że Angielka wybrała sobie do powieści jedynie drastyczny sposób uśmiercenia i ofiarę - pisarza, a Francuz pozostaje okrutny i bezkompromisowy w całym swoim utworze (nie w nim jedynym, jak wiadomo).
Poza zupełnie odmienną sprawą, w której toczy się śledztwo, wszystko inne pozostało po staremu, co wcale nie oznacza, że to źle. Cormoran Strike i jego asystentka tworzą bardzo ciekawy duet, akcja toczy się wartko, a grono podejrzanych jest dość szerokie. Książka została dopracowana w najmniejszych szczegółach. Odniosłam też wrażenie, że wyostrzyło się poczucie humoru pisarki, jest bardziej odważne i kąśliwe. Czyta się to z przyjemnością, a wątki z życia osobistego detektywów dają poważne widoki na kolejną część serii.
Czy coś mi się nie podobało w Jedwabniku? To, na co Buksy zwróciła uwagę już przy Wołaniu kukułki. Niepotrzebne cytaty otwierające kolejne rozdziały. Tu jest ich chyba jeszcze więcej niż ostatnio i zupełnie nic nie wnoszą do odbioru tekstu, poza irytowaniem czytelnika.
Jeśli ktoś z Was zastanawia się, czy jest sens sięgać do Jedwabnika bez lektury Wołania kukułki, zapewniam, że autorka przytacza najistotniejsze wątki z poprzedniej części, które pozwalają w pełni czerpać z powieści. Pozostała przy dobrych nawykach z Harry`ego Pottera - każdą część sagi dzięki sprawnym objaśnieniom tworzyła odrębną całość (wiem, bo zaczęłam czytanie od tomu czwartego, a dopiero później sięgnęłam do początkowych).