sobota, 25 maja 2019

Margaret Atwood - Opowieść podręcznej



W oczekiwaniu na kolejny sezon serialu powstałego na kanwie tej powieści (którego wątki wyszły już daleko poza książkę) chciałabym napisać tutaj kilka słów o niesamowitej Opowieści podręcznej i gorąco zachęcić Was do tej lektury. Uważam Margaret Atwood za jedną z najważniejszych pisarek swojego pokolenia i od wielu lat uważam ją za pretendentkę do Literackiego Nobla.



Futurystyczne wizje, które kanadyjska autorka roztacza w swoich książkach, są przerażające. Zwykle jest to krajobraz po katastrofie, ludzkość doprowadzona zostaje (na własne życzenie) niemal do zagłady, a ci, którzy przetrwali, tkwią w jakimś złym śnie... Gilead z Opowieści podręcznej to kraj, w którym kobiety zdolne do urodzenia dziecka to zaledwie niewielki odsetek wszystkich obywatelek. Zostają one zniewolone i wtłoczone w paranoiczny system, w którym mieszkają przy wysoko postawionych rodzinach, gdzie są zobowiązane do współżycia z panem domu. Narratorka powieści to jedna z takich podręcznych.

Brzmi nieprawdopodobnie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Sytuacja, w której rządy kraju decydują o losach kobiet, biorąc pod uwagę tylko ich macice, powinna pozostać literacką fantazją. Niestety tak nie jest. Jeszcze niedawno w Polsce zamierzano wprowadzić całkowity zakaz aborcji! To lektura ku przestrodze. Bardzo ważna. Akurat przed wyborami!

niedziela, 5 maja 2019

Lady Grey



Mam takie noworoczne postanowienie (którego ciągle się trzymam, a mamy już maj!), żeby nie kupować i nie pożyczać żadnych nowych książek, dopóki nie uporam się z lekturami, które mam w domu (sterta przy łóżku, sterta pod kawowym stolikiem, pliki na kindlu, półka na audioteka.pl...). Podobne postanowienie powinnam podjąć w kwestii herbat... Szafka z herbatami w kolejce pęka w szwach, szuflada tych, które piję na bieżąco, jest pełna, a ja i tak dokupuję. Ale są mi też prezentowane :) W każdym razie na blogu mają szansę pojawiać się długo wyczekiwane egzemplarze. Dzisiejsza herbata odczekała w szafce półtora roku... Na szczęście nie straciła na walorach smakowych!



Lady Grey to klasyczna earl grey - czyli czarna herbata nasączona olejkiem z bergamotki, ale będąca mieszanką dwóch herbat o różnym pochodzeniu - wietnamskiej i cejlońskiej. Oprócz tego wzbogacona jest cząsteczkami skórki pomarańczy. Listki herbat są drobne, ciemne, poskręcane. Całość pachnie typowo dla czarnej herbaty, cytrusowy aromat jest na drugim planie.



Herbatę parzę nieco przestudzonym wrzątkiem, minimum dwie minuty - licząc na intensywny smak. Woda barwi się powoli, a zapach naparu jest delikatny, również typowy.



Lady Grey ma rzeczywiście dość mocny, gorzkawy smak, nico złagodzony cytrusową nutą. Jednak czarna herbata dominuje i to w takiej stawiającej na nogi, otrzeźwiającej wersji. Na rozbudzenie o poranku jak znalazł. Polecam, chociaż nie jest to najbardziej urzekający earl grey, którego smakowałam. Amatorom rzeczywiście cytrusowych herbat pozostaje mi jeszcze raz polecić mieszankę od Kusmi Tea.