sobota, 21 listopada 2020

Wilkin&Sons Pure Darjeeling Tea

 

Na coraz krótsze dni potrzebuję coraz mocniejszych herbat. Im cięższy smak, tym lepiej. Hinduskie darjeelingi sprawdzają się bardzo dobrze, specjalnie parzę je długo, aż trochę ścierpną.


Tą piękną puszkę od marki Wilkin&Sons dostałam w prezencie (jak wiele herbat) i z radością otworzyłam. Szczelne zamknięcie świetnie zachowało aromat suszu - taki gorzki, trochę gryzący. Tak pachniała czarna herbata, która była w domu za czasów mojego dzieciństwa!



Zalecone parzenie to 90 stopni, ale ja nie czekam, aż woda wystygnie, zalewam tą herbatę wrzątkiem i parze dobrych kilka minut. Ma piękny, głęboki brązowy kolor i delikatny aromat.


Smakuje świetnie - jest dość mocna, wyrazista. Na opakowaniu jest napisane, że jest dostarczana na dwór Królowej Wielkiej Brytanii! Tym lepiej się ją pije przy kolejnych odcinkach The Crown ! :)

poniedziałek, 2 listopada 2020

Pu erh

 

Nie było mnie tu nieprzyzwoicie długo, ale załatwiałam ważne sprawy i zrobiłam to skutecznie :) Ostatnie zdjęcia herbaty, jakie robiłam, są też nieprzyzwoite - słońce na nich świeci wręcz wulgarnie w porównaniu z tym, co mamy teraz za oknami. Niemniej jednak właśnie ten pu erh towarzyszył mi w ostatnim czasie i dzisiaj kilka słów o nim.


Dostałam tą herbatę w prezencie, cieszyła szczególnie, bo jakoś sama ostatnio czerwonej herbaty nie kupowałam. Ciemnobrązowy susz pachnie bardzo delikatnie, wręcz słabo, na pewno nie drażni, może jest nawet odrobinę słodkawy?


Parzony klasycznie, w około 95 stopniach przez kilka minut, daje piękny, bursztynowy napar, którego aromat już jest nieco bardziej drzewny, ale ciągle delikatny. Taki też jest w smaku - to zdecydowanie łagodny pu erh, mało wyrazisty, lekki. Taki, powiedziałabym, na początek przygody z tym rodzajem herbaty.


Polecam tym, którzy dopiero spotkają się z tą herbatą i tym, którzy szukają czegoś lekkiego, ale niebanalnego. A ja rozglądam się za kolejną czerwoną herbatą, tyle że teraz ciężką i mocną ;)