wtorek, 29 kwietnia 2014

Robert Galbraith - Wołanie kukułki



J. K. Rowling Trafnym wyborem udowodniła już jakiś czas temu, że jest życie po Harrym Potterze. Pisarka, moim zdaniem, świetnie sprawdziła się w nowej konwencji powieści bez krzty nadprzyrodzonych zjawisk. Wydane pod pseudonimem (chociaż na polskim wydaniu jest już wyraźnie napisane, kto kryje się pod nazwiskiem Galbraith) Wołanie kukułki - tym razem kryminał - to kolejna forma, z którą mierzy się brytyjska autorka. Niezależnie od tego, jaka okazałaby się każda kolejna książka Rowling, godne podziwu i uznania jest już samo to, że jej się nadal chce! Stosunkowo niewielu współcześnie żyjących pisarzy mogłoby osiąść na laurach, porzucić literaturę, a mimo to do końca życia pławić się w luksusie wypracowanym własnymi rękoma (w ogóle jest ktoś taki oprócz niej?). Ona by mogła, ale tego nie zrobiła.




Kryminały, tak jak wspominane już tutaj powieści szpiegowskie, czytam stosunkowo rzadko. Zwykle sięgam po sprawdzone tytuły, co powoduje, że akurat w tym gatunku nie mam zbyt dużego rozeznania. Od tego typu książek oczekuję, żeby czytały się po prostu dobrze. Ciekawa zagadka, dużo podejrzanych, napięcie budowane do ostatnich stron i zaskakujące rozwiązanie. Każda dodatkowa atrakcja (intrygujący detektyw, barwne opisy miast, tajniki pracy różnych służb) jest mile widziana, ale nie obowiązkowa.

Wołanie kukułki zawiera w sobie kilka z tych dodatkowych atrakcji. Postać detektywa - skomplikowane życie rodzinne, osobiste, misja w Afganistanie oraz znacząca fizyczna ułomność. Środowisko wydarzeń - bogaci i sławni ludzie. Ofiara - znana modelka adoptowana w dzieciństwie przez rodzinę naznaczoną ogromną tragedią. Na tym tle kreśli się naprawdę ciekawe śledztwo. Rozwiązanie dowodzi, że wychowanie i zdarzenia, których doświadczamy w najmłodszych latach odciskają piętno na dorosłym życiu.

Ojcem głównego bohatera jest światowej sławy muzyk. Ten fakt okazuje się dobrze znany osobom, które napotyka na swojej drodze. W większości przypadków ułatwia to detektywowi pracę. Pod tym względem kojarzy mi się z Myronem Bolitarem wykreowanym przez Harlana Cobena, któremu niegdysiejsze sportowe sukcesy także otwierają wiele drzwi.

Język tej powieści to kwintesencja Rowling. Idealne wyważenie między dialogami a opisami, orzeczeniami a epitetami je określającymi. Ani zbyt kwieciście, ani zbyt prosto. Pięknie, a zarazem przystępnie.




Podsumowując, czyta się to super! Gorąco polecam. Podobno w czerwcu J.K. Rowling zaserwuje nam kolejne śledztwo, które poprowadzi Cormoran Strike...


4 komentarze:

  1. Czytałam i podobała mi się :) Nie jak Harry Potter, ale też :)

    Widzę, że nie stronisz od kryminałów, więc może zechciałabyś dołączyć się do Kryminalnego Wyzwania? http://miqaisonfire.wordpress.com/wyzwanie-kryminalne/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry Potter to dzieło poza wszelkim klasyfikacjami i myślę, że ma już miejsce w historii literatury :) Nie da się tego porównywać. "Wołanie kukułki" jest taką właśnie przyjemną lekturą, która się po prostu podoba :)
      Dziękuję za zaproszenie do wyzwania! Jednak osobiście nie widzę sensu brania udziału w zliczaniu książek, szczególnie, że akurat do kryminałów, jak napisałam wyżej, sięgam sporadycznie.

      Usuń
  2. Ja też podziwiam tę kobietę za to, że nadal chce jej się pisać :) W tej kwestii się zgadzamy zdecydowanie. A książki jeszcze nie czytałam. Jeśli będę miała okazję, na pewno sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam:) Bardzo dobrze czyta się tą książkę. W sumie chyba nawet lepiej niż "Trafny wybór", chociaż ten też przypadł mi do gustu.

      Usuń

Podpisz się, proszę.