Bardzo, bardzo dawno nie trafiały się tutaj napary bez liści herbaty. Herbatki bez herbaty. Po długiej przerwie oto pojawia się taka mieszanka jako kontynuacja smakowania jubileuszowej paczki. Ten zestaw okazuje się niezwykle różnorodny.
Limona & Grapefruit to herbatka, która chyba już wyszła z asortymentu producenta, bo niestety nie jestem w stanie znaleźć nigdzie jej pełnego składu. Pozostaje mi tylko przytoczyć to, co zostało napisane na opakowaniu, a mianowicie, że jest to połączenie dzikiej róży, trawy cytrynowej, jabłek, kwiatów słonecznika i hibiskusu. To żaden problem, że ten konkretny produkt nie jest już dostępny, bo sklepy z herbatą są pełne mieszanek z tymi składnikami.
Po otwarciu opakowania wydostaje się z niego niezwykle intensywny i specyficzny zapach. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się trawa cytrynowa. Poza tym bardzo wyraźna jest róża. Zapach i wygląd tej mieszanki przywołuje inną - Owoc Miłości był dość podobny.
W opisie parzenia pojawia się określenie biały wrzątek. Mowa tu o wodzie chwilę przed zagotowaniem. Takiej, która jeszcze nie zawrzała, ale osiągnęła już temperaturę 95-96 stopni i wydaje się nieco mętna. W wodzie o temperaturze poniżej 100 stopni pozostaje pewna ilość rozpuszczonego tlenu (w sumie powietrza) - w 100 stopniach już go nie ma. Lekcja chemii w gimnazjum (pewnie pierwsza klasa): rozpuszczalność gazów w wodzie zmniejsza się ze wzrostem temperatury.
Ważne (rzekomo) jest, żeby była to woda zdjęta z ognia tuż przed wrzeniem, a nie ostudzona po wrzeniu. Bo (rzekomo) tylko taka zapewni właściwy smak naparu, zawierając odpowiednią ilość tlenu. Internet jest pełen dyskusji na ten temat, które ucięłoby przypomnienie sobie tej lekcji z gimnazjum (bądź z ostatnich klas podstawówki w przypadku nieco dojrzalszych osób). Nieważne, czy zdejmiecie tą wodę chwilę przed czy chwilę po zagotowaniu - jeśli będzie miała te 96 stopni, będzie zawierała określoną ilość tlenu, koniec i kropka. Swoją drogą jest to ilość nikła i nie ma szans wpłynąć na smak. Dodam, że chemię zgłębiałam jeszcze długo i intensywnie po gimnazjum i ciągle mam z nią do czynienia :)
W każdym bądź razie Limona & Grapefruit została przeze mnie zaparzona (z odpowiednią ilością tlenu w wodzie ;). Składniki bardzo długo oddają swój smak i kolor do wody. Osiem minut podane na opakowaniu to żadna przesada. Aromat po zaparzeniu rozpływa się, wręcz znika.
W smaku herbatka jest delikatnie słodka, owocowa (cytrusowa, ale nie grejpfrutowa), bardzo słabo kwaskowata. Trochę kojarzy mi się z kompotem z suszu. W sam raz do posiłków, myślę, że byłaby świetną alternatywą dla słodzonych napojów dla dzieci, którym rodzice obawiają się parzyć liście herbaty ze względu na teinę. Ach, jaki pouczający wpis!
Przeważnie herbaty cytrusowe mi smakują, ciekawe jak by było z tym naparem. Bardzo ciekawa uwaga na temat napowietrzania wody.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że w naszym herbacianym świecie, brakuje takiego porządnego rozprawienia się z mitami. Chętnie poczytam więcej na te tematy:)
Bardzo dziękuję za ten komentarz :)
Usuń