Wprowadzam w życie jakże hipsterski projekt ogrodnictwa parapetowo-balkonowego:) Kto mnie odwiedził, wie, że nie brakuje u nas kwiatów (szczególnie jednego gatunku, o czym może kiedyś tu wspomnę), ale teraz podejmuję próbę wyhodowania czegoś do zjedzenia. Jeśli się uda, nie omieszkam się pochwalić!
Rany, a ja jednego kwiatka nie mogę uchować :D
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Chętnie poczytam. Sama mam mini plantację na parapecie w ramach drugiego podejścia do zieleniny. W zeszłym roku tylko mięta wypaliła (chociaż i to dobre na początek:). Zobaczymy czy tym razem dam radę coś więcej.
W takim razie ja trzymam kciuki za Ciebie :) Póki co wszystko mi wykiełkowało, ale doświadczenie mówi, że nie jest to jeszcze gwarancją sukcesu.
Usuń