Rozpoczynamy degustację herbat z jubileuszowej paczki :) Na dobry początek mieszanka o ciekawej nazwie Herbata Anny Schilling. Kto to taki Anna Schilling? Po wpisaniu tego imienia i nazwiska w wyszukiwarce gros wyników to notki o... kochance Mikołaja Kopernika.
Herbata Anny Schilling opiera się na listkach herbaty typu darjeeling. Dodatki stanowią pąki róż (piękne!), płatki słonecznika i kwiaty dzikiego bzu. Producent informuje o dodatku dwóch aromatów: truskawek i malin. Całość wzbogacono (mam ogromne wątpliwości, czy zasadnie!) popularnymi cukrowymi serduszkami. Mieszanka wygląda świetnie - a jak przekłada się to na zapach i smak?
Po otwarciu paczuszki wydobywa się z niej kwiatowy aromat, odrobinę kwaskowaty. Jest w nim coś gryzącego, chemicznego - to chyba te serduszka. Herbatę parzyłam zgodnie z zaleceniem - chwilę dłużej niż trzy minuty, wodą o temperaturze 95 stopni. Otrzymany napar pachnie zdecydowanie bardziej płasko, jest jedynie kwiatowy, ale nadal dość intensywny.
Herbata nabiera brązowego koloru przechodzącego w czerwonawy. W smaku to bardzo przyjemny i delikatny napój bez najmniejszego cienia goryczy. Dopełnieniem jest kwiatowy, bardzo wyraźny posmak. Niby nic nadzwyczajnego, a zapewnia niezwykle miłe doznania. Różowy, cukrowy dodatek szczęśliwie nie wpływa na smak.
Ta mieszanka jest zdecydowanie warta spróbowania. Pozostawi Wam na języku smak płatków róż. A Anna Schilling w nazwie intryguje, muszę przyznać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.