Trochę ponad tydzień temu miałam okazję pierwszy raz w tym roku naprawdę skorzystać z wiosennej pogody i delektować się herbatą na świeżym powietrzu. Konkretnie na balkonie, w pełnym słońcu. Po prostu błogość!
O samej herbacie, którą otworzyłam sezon na balkonie, nie napiszę zbyt wiele. Powód jest prosty - to ta sama mieszanka, którą już tu dwukrotnie opisywałam: pod nazwą Moja Miłość oraz Spacer Kochanków. Czerwone Serduszko otrzymaliśmy (podobnie jak Spacer Kochanków) w dwóch opakowaniach. To daje w sumie pięć paczek tej herbaty! Cukrowe serca okazały się najbardziej romantycznym dodatkiem do herbaty i najlepszym prezentem na ślub :) Dodam tylko, że przewinęły się także przez mieszankę Anny Schilling, a być może są zamknięte w jakimś opakowaniu, do którego jeszcze nie sięgnęliśmy.
Dla przypomnienia: jak smakuje Czerwone Serduszko (i podobne mieszanki kryjące się pod różnymi nazwami)? To stosunkowo dobra czarna herbata z delikatnym, słodkawym posmakiem. Cukrowy dodatek nie dominuje, ale jest wyczuwalny. Herbata ma przyjemny aromat.
Na okazję tej pierwszej balkonowej degustacji wyszperałam do niej szczególny kubek (świetnie współgrający z nazwą herbaty). Doskonale zdaję sobie sprawę, że może się wydać ciut kiczowaty ;) Ale to w ogóle nie jest ważne wobec sentymentów z nim związanych. Kubeczek ma ze sto lat i to pierwsze naczynie na herbatę, który było świadomie moje. Otrzymałam go od Chrzestnej i doskonale pamiętam, jak go sobie wybierałam. Pamiętacie swój pierwszy własny kubek?:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.