czwartek, 9 października 2014

Paul Auster - Szaleństwa Brooklynu



Wystarczyła jedna lektura i już Paul Auster jest jednym z moich ulubionych autorów. W Szaleństwach Brooklynu zawarte jest to wszystko, co przeczytałam do tej pory o twórczości autora. W tej książce znalazłam tego samego człowieka, z którym czytałam wywiady. To spotkanie nie mogło być lepsze. Już się nie mogę doczekać, aż złapię w końcu w bibliotece kultową już Trylogię nowojorską - skoro jest wymieniana jako najlepsza powieść w dorobku pisarza, musi być naprawdę genialna!

Główny bohater tytułowych szaleństw to mężczyzna po sześćdziesiątce, rozwiedziony, nie utrzymujący kontaktów z córką, w zasadzie samotny, chory na raka płuca. Opowieść zaczyna się z perspektywy końca życia tego człowieka, ale to tylko złudzenie. Wydaje się, że będzie to zbiór historii ludzi, których spotkał na swojej drodze, ale też nie. Pośród opisów postaci zawiązuje się wątek, którego pojawienie w filmie powoduje, że automatycznie staje się fatalny. W książce, jak się okazało, niekoniecznie. Jest banalny, ale pozwala na rozwinięcie ciekawej fabuły. Mianowicie do drzwi dorosłej osoby puka dziecko, wprasza się do domu i w pierwszej chwili nie wiadomo, skąd, po co i dlaczego.




Warto sięgnąć do tej książki nie tylko z powodu ciekawej akcji. Język i styl Austera są równie świetne. Pisarz jest rozbrajająco szczery, dzięki czemu szybko staje się bardzo bliski czytelnikowi. Możliwość zwiedzania z nim Brooklynu - również nieoceniona. W tej książce podobało mi się po prostu wszystko. Czytało się świetnie i mimo, że losy bohaterów są raczej naznaczone porażką i trudną drogą do wyjścia na prostą, nutka optymizmu jest bardzo wyraźna i budująca. Ku pokrzepieniu serc.

W Szaleństwach Brooklynu miłośnicy książek odnajdą też sporo smaczków. Narrator snuje intrygujące rozważania o litaraturze i pisarzach. Znanych i mniej znanych, prozaikach i poetach. Kolejny raz spotkałam się z historią o kafkowskich listach od lalki, która zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy.

4 komentarze:

  1. Nabyłem tę książkę jeszcze w trakcie studiów, ale cały czas stoi on na półce, czekając cierpliwie w kolejce do przeczytania. Po tej ciepłej recenzji na pewno spojrzę na nią łaskawszym okiem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogę tylko podpisać się pod Twoją opinią. Obok "Trylogii nowojorskiej" to moja ulubiona książka Austera. Trochę w duchu filmów Allena (nie-komedii), pewnie dlatego miała dla mnie tyle uroku.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Swego czasu przeglądałem tą powieść w 'taniej książce' i teraz - po Twojej recenzji- żałuję, że nie kupiłem..
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez byłam pełna entuzjazmu dla Austera po przeczytaniu Szaleństw Brooklinu. Niestety z każdą kolejną jego książką moje uczucia do Austera chłodły.

    ym koejnym jego

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.