Drugi rok blogowania zaczynam (jak to brzmi!) bardzo fajną czarną herbatą. Dodatki, jak sama nazwa wskazuje, to owoce leśne, które do tej pory nie zachwyciły mnie jeszcze w żadnej mieszance. Aczkolwiek zwykle były to torebkowane herbaty z tym specyficznym, sztuczny aromatem. Tym razem w zadeklarowanym składzie są listki herbaty (a nie herbaciany pył), jeżyna, malina i aromat naturalny (nie sztuczny).
Susz zachwycił mnie podwójnie! Po pierwsze pięknie pachnie: słodko, malinowo, naturalnie. Po drugie są w nim całe owoce, które świetnie wyglądają (i smakują po zaparzeniu ;). Zdecydowanie jest to herbata, którą należy zaparzać przy gościach ze względu na to, jak wygląda.
Po kilku minutach od zalania wrzątkiem otrzymujemy intensywnie brązowy napar. Owoce pęcznieją. Całość pachnie typowo dla czarnej herbaty ze słodką nutą. W smaku podobnie - najpierw czarna herbata, potem posmak owoców leśnych. Stonowana, dobra herbata. Zdecydowanie naturalna! Odrobinę gorzka, może cięższa, ale i tak gorąco ją polecam do śniadania czy kolacji.
Czarna leśne owoce była w zestawie z dwoma innymi herbatami, o których z pewnością napiszę niebawem. Liczę na równie dobre wrażenia.
Mnie również nie zdarzyło się jeszcze spotkać ze smaczną herbatą o smaku owoców leśnych. Ale herbata sypana a herbaciana torebka to jednak dwie zupełnie inne bajki. Pięknie wyglądają te napęczniałem owoce :)
OdpowiedzUsuń