Jaka herbata tym razem? Sama muszę zgadywać, bo nie mogę dotrzeć do dokładnego opisu jej składu, a nazwa niewiele mówi: Świątynia smaków. Z opakowania wiem tyle, że są tu zarówno liście czarnej i zielonej herbaty - różnica między nimi jest dobrze widoczna. Oprócz tego widzę kandyzowanego ananasa i drobinki truskawek. Ale nie jestem pewna, czy coś mi nie umknęło.
Zalewam ją wodą bliską wrzenia - dosłownie kilkanaście sekund przestudzoną. I wcale nie mam wrażenia, że profanuję zieloną herbatę :) Parzę ją dłuższą chwilę, żeby wyciągnąć smak z owoców - 3-4 minuty. Napar ma głęboki, brązowy kolor i delikatny aromat ananasa.
W smaku tej herbacie zdecydowanie bliżej do czarnej niż zielonej, mimo wszystko jest raczej łagodna. Wyczuwalny w niej jest owocowy posmak, może nawet odrobinę kwaskowaty. Mało wyrazisty. Delikatny napój do popijania między posiłkami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.