Stulecie to książka, do której w jednej z moich bibliotek ustawiła się (wirtualna) kolejka i oddałam ją do wypożyczalni tak szybko, że nie zrobiłam jej żadnych porządnych zdjęć (zdjęcie powyżej pochodzi z mojego instagrama). Na stosie ze zdjęcia jest jeszcze inna książka, którą szybko zwróciłam, o czym napiszę kilka słów na końcu tego posta.
Zapowiedzią powieści Herbjorg Wassmo był dla mnie wywiad z autorką, który ukazał się w czasie jej promocji w Wysokich Obcasach.W pamięci utkwił mi przede wszystkim ogrom krzywdy, której Wassmo doświadczyła ze strony swojego ojca, przez którego w dzieciństwie i wczesnej młodości była molestowana. Stulecie miało być rzeczą autobiograficzną i wyciągnęłam wniosek, że będzie się skupiało własnie na tym bolesnym aspekcie życia autorki, co oczywiście było ogromnym uproszczeniem. To wielowątkowa saga, w której pisarka opisała losy swoich przodkiń kilka pokoleń wstecz, a jej własne doświadczenia to zaledwie ułamek historii.
Życie kobiet w ostatnich ponad stu latach w Skandynawii nie było sielanką. Było okupione ciężką pracą zarówno w domu, jak i poza nim. Opieka nad rodzinami, w których co kilka lat rodziło się kolejne dziecko, a funduszy na ich wychowanie nie było wcale więcej, było nie lada wyzwaniem. W tej opowieści są też bohaterki, które z racji przedsiębiorczości swoich mężów w ogóle nie musiały się martwić o pieniądze. Mamy do czynienia z pełnym obrazem epoki - od społecznych nizin do całkiem zamożnego mieszczaństwa. Wszystko z perspektywy kobiet - mężczyźni są tu zdecydowanie na drugim planie.
Wiele emocji niesie ze sobą zawieranie przez główne postacie związków, które w większym bądź mniejszym stopniu pozostają jeszcze ciągle aranżowane! Wyjście za mąż było logistycznym przedsięwzięciem, uczucia grały drugorzędną rolę. Warto dać się przenieść do początków poprzedniego wieku do chłodnej Norwegii i posmakować tamtejszego życia. To wysokogatunkowa, niezwykle dopracowana proza, która naprawdę zasługuje na pochwały, które wypłynęły na jej temat z różnych mediów. Nie mogę się doczekać kolejnej lektury Wassmo. Skandynawia to nie tylko kryminały!
Czy zdarzyło się Wam zapomnieć, że czytaliście jakąś książkę i sięgnąć po nią przekonanym, że będziecie ją czytać po raz pierwszy? Mi zdarzyło się to kilka razy. Lepiej zapamiętuję autorów niż tytuły i po prostu wzięłam sobie z biblioteki coś z Jerofiejewa, bo miałam w pamięci pewną jego bardzo dobrą powieść. Okazało się, że to była właśnie wypożyczona przeze mnie Rosyjska piękność. Zorientowałam się po kilku pierwszych zdaniach. Lekturę porzuciłam, nie czytam książek ponownie, wyznaję zasadę, że życie jest na to zbyt krótkie ;)
Właśnie zaczynam czytać "Stulecie", bo zachęciły mnie inne recenzje i wywiad z autorką. Już po kilkudziesięciu stronach wiem, że to książka warta uwagi... :)
OdpowiedzUsuń