To chyba ostatnie zdjęcia z ciepłych dni w tym roku. Starałam się wykorzystać słońce maksymalnie jak to możliwe. Ostatnia póki co herbata, którą wypiłam na balkonie na świeżym powietrzu to zielona z imbirem i cytryną.
W tej mieszance obok zielonej herbaty jest sporo imbiru (6%), a także skórka cytryny (3%), trawa cytrynowa, płatki kwiatu nagietka i aromaty. Susz pachnie fantastycznie! Bardzo intensywnie, świeżo, przede wszystkim cytrynowo. Listki herbaty są dość drobne, kruche i delikatne, z kolei cząstki imbiru - naprawdę spore.
Zalecone parzenie na opakowaniu to około 90 stopni, ja skłaniam się raczej ku 95. Wystarczające są dwie minuty - wówczas spokojnie można zaparzyć liście jeszcze raz. Napar, który uzyskujemy, ma piękny, przejrzysty, złoty kolor. Zapach nieco traci ze swojej intensywności i zdecydowanie dominuje w nim imbir.
Imbir przebija się również w smaku - nadaje klasycznej (nie cierpkiej!) zielonej herbacie rozgrzewającego charakteru. Cytryna gra drugie skrzypce, trochę wyczuwalna, ale nie powoduje, że herbata jest kwaśna. Bardzo dobry napój. W sam raz na jesienne wieczory, chociaż nie mam nic przeciwko piciu go, wygrzewając się w słońcu na balkonie ;) (To już chyba za rok...)
P.S. Książka ze zdjęcia niebawem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.