W swojej pracy mam styczność z wieloma ludźmi - niemal codziennie w moim gabinecie pojawiają się nowe osoby. Kilkanaście minut wizyty to niewiele, ale wystarczająco, żeby przekonać się, jak człowiek radzi sobie ze stresem (bo wizyta u lekarza to jednak stresująca sprawa). Obserwuję bardzo smutną rzecz - coraz więcej młodych mężczyzn, niby dorosłych, jest kompletnie niedojrzałych i nagminnie wyręczanych w swoim życiu przez mamusie... Coś strasznego. O tym typie pisze Żulczyk - dobitniej i na trochę innej płaszczyźnie, ale sens ten sam. Jak trzydziestolatek, który nie radzi sobie bez pomocy rodziców, ma stanowić oparcie dla kobiety? Nie ma szans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.