poniedziałek, 25 września 2017

Lena Dunham - Nie taka dziewczyna



28 lat to nie jest odpowiedni czas na spisywanie wspomnień. Nawet jeśli dotyczą przede wszystkim zamkniętego etapu w życiu, jakim jest dojrzewanie. Do takich rzeczy potrzeba dużo więcej dystansu (dosłownie - liczonego w latach), żeby mogła z tego powstać książka atrakcyjna dla postronnego czytelnika. Czas weryfikuje, co jest godne zapamiętania i ma swoje realne konsekwencje w dalszym życiu, a co okazuje się zupełnie nieistotne.




Książka Leny Dunham to wspomnienia zupełnie nieprzesiane. Multum wydarzeń, teoretycznie skupionych wokół tematów rozdziałów, ale w praktyce i tak misz-masz. Tytuł zmieniłabym na "co przeżyłam" (jest tego naprawdę dużo!), bo życie jeszcze nie nauczyło Leny zbyt wiele. Albo ja, będąc w podobnym wieku do autorki, jestem jakaś ponadprzeciętnie rozsądna i wyciągnęłam już wszystkie możliwe wnioski z życiowej drogi, którą już dotąd przebyłam (nie sądzę).

Nie można odmówić tej książce, że czyta się ją dobrze. Nie ma nudy! Ale z mojej perspektywy specjalnie pouczające to nie jest... Raczej obnażające lekkomyślność i krótkowzroczność młodej (podkreślmy tą młodość, to raptem rocznik `86!, żebym sama poczuła się lepiej jako `88 ;) ) artystki. Budujące, bo zdecydowana większość czytelników (czytelniczek?) postępuje o niebo rozsądniej. Ogromny plus za szczerość i poczucie humoru!




Czy polecam? Jak Wam wpadnie w ręce, warto przejrzeć. Chyba że jesteście fanami serialu Dziewczyny - wówczas lektura obowiązkowa (mi podobał się tylko pierwszy sezon, z drugim porzuciłam oglądanie).

Najbardziej z całej książki poruszyło mnie te 3,5 miliona dolarów. Za takie pieniądze być może też wybebeszyłabym bezwstydnie swoje dotychczasowe życie na kartach książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę.