Samodzielne organizowanie sobie czasu pracy to ogromne wyzwanie. Dla osób pracujących w biurach, sklepach i innych miejscach, w których harmonogram zajęć jest dość sztywny - problem nie istniejący. Ale w tak zwanych wolnych zawodach... Książki nie pisze się (a przynajmniej nie trzeba) od 8 do 16, a obrazu nie maluje się przez pięć dni w tygodniu, a weekend wolny. Można sobie to inaczej poukładać. O tym właśnie jest fantastyczna książka Jak oni pracują. Rozmowy z polskimi twórcami.
Ta książka genialnie wpisuje się w to, co robię teraz - zamiast wstawać codziennie o 6-tej i stawiać się o 7:30 w pracy, w ostatnich tygodniach organizuję sobie pracę sama. Po tych kilku tygodniach mam mieć przygotowany określony materiał z dziedziny, którą się zajmuję. Jak to zrobię, w jakich godzinach, gdzie będę siedzieć nad komputerem - mój wybór. A perspektywa spania do południa taka kusząca... Agata Napiórska zebrała informacje na temat organizowania sobie pracy od wielu wspaniałych ludzi. Nie dość, że to samo w sobie jest ciekawe, jak artyści zarządzają swoim czasem, to jeszcze to są takie ciekawe osobistości! Ta lektura sprawiła mi ogromną frajdę :) Zaglądanie w warsztat pisarzy, których bardzo cenię - super sprawa. Te rytuały, te szalone metody, twórczy nieład lub przeciwnie - ascetyczne otoczenie - to niesamowite, w jak różnych warunkach i na jak różny sposób można pracować.
Nie ma tu żadnego zakończenia, które mogłabym zdradzić i popsuć komuś lekturę. Ale chcę z góry uprzedzić, że jeśli ktoś w tej książce zamierza znaleźć cudowny sposób na usprawnienie pracy/sprowadzenie weny/dotrzymanie wszystkich terminów, to takiego nie ma. Nie ma cudownych sposobów. Wszyscy bohaterowie skłaniają się ku oczywistej oczywistości: trzeba usiąść na d* i po prostu wziąć się za robotę. Samo się nie zrobi ;)
Polecam, polecam, polecam!!!
P.S. Jestem w stanie pracować w kawiarni tylko wówczas, jeśli nie słyszę rozmów wokół (a dokładnie, gdy inni ludzie siedzą wystarczająco daleko, żebym nie rozumiała poszczególnych słów z ich rozmów) albo gdy ludzie wokół mnie mówią w językach, których nie znam. W Polsce bez szans! ALe już w Luksemburgu, nie znając francuskiego i niemieckiego, a tym bardziej luksemburskiego, stałam się pierwszej klasy hipsterem - realizowałam projekt nad kubkami kawy na mieście ;) (Z finansowego punktu widzenia bardzo NIE polecam.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.