poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Virginia Woolf - Eseje wybrane



Pozostajemy w temacie klasycznej angielskiej literatury. Eseje wybrane Woolf to książka, która na moim nocny stoliku przeleżała chyba pół roku. Bynajmniej nie dlatego, że nie mogłam przez nią przebrnąć. Przeciwnie! To po prostu cudo, majstersztyk, którym chciałam się delektować jak najdłużej. Każdego wieczoru, kiedy kładłam się do łóżka i nie byłam akurat tak zmęczona, że zasypiałam w ciągu sekundy, pozwalałam sobie na przeczytanie jednego eseju, rozkoszując się każdym zdaniem, wielokrotnie zatrzymując się na dłuższą chwilę przy niektórych zdaniach lub całych akapitach. Brzmi to nieomal erotycznie, ale to naprawdę istna czytelnicza orgia.




Od momentu w którym dostałam tą książkę (podziękowania przesyłam Mojej Siostrze), spodziewałam się, że to będzie wyjątkowa lektura. Wobec tego na jej rozpoczęcie wybrałam sobie wyjątkowe okoliczności: zimowy wieczór w British Library w Londynie. Chyba trudno sobie wyobrazić bardziej adekwatne miejsce :) Podczas mojej styczniowej podróży do Stanów w oczekiwaniu na kolejny samolot miałam do dyspozycji właśnie jeden wolny wieczór angielskiej stolicy. Nie mając szans na żadne duże zwiedzanie, udałam się właśnie do biblioteki z książką pod pachą (taka ze mnie nudziara).




Co mnie tak urzekło w Esejach wybranych? Przede wszystkim styl. Te zdania są niesamowite - tak misternie skonstruowane, tak trafne i genialne, że chyba nieważne, o czym Virginia by pisała, jej proza zwala z nóg. Tworzy barwne opisy - postacie i przedmioty, o których pisze, są tak realne, jakby zaraz miały z tej książki wyskoczyć, są na wyciągnięcie ręki. Jednocześnie autorka potrafi je uchwycić nie tylko statycznie, świetnie radzi sobie również z ujmowaniem w słowa ruchu, szybkich zmian, dynamicznych wydarzeń. Emocje, które temu towarzyszą, są wręcz namacalne, oczywiste, nieodłączne. Język tych esejów jest po prostu przepiękny!

Oczywiście najlepszy styl to nie wszystko, ostatecznie kluczowa jest treść. Jak sam tytuł wskazuje, nie jest to cały eseistyczny dorobek Woolf, tylko starannie wybrany wycinek. Teksty zostały pogrupowane tematycznie. Dużo miejsca zajmują tematy okołoksiążkowe - czytanie, pisanie, recenzowanie. Prawdziwa gratka! Oprócz tego podróżowanie, w różnych jego aspektach - wycieczki, które pisarka odbyła i te, które sobie wymyśliła. Topos drogi w literaturze nie przeminie nigdy! Spora część to opowieści poświęcone konkretnym kobietom, takie małe biografie.

Najbardziej zaskakujące jest, jak bardzo uniwersalne i ponadczasowe są eseje Woolf. Większość z niewielkimi dosłownie poprawkami mogłaby się ukazać w aktualnych gazetach czy na portalach internetowych i po prostu zachwycać. Wytrwałych czytelników. Bo mimo swojego niezaprzeczalnego uroku to nie jest łatwa lektura. Podejrzewam, że wiele młodych osób wychowanych w dobie krótkich tekstów w formie instant, które zalewają Internet, może mieć problem z dobrnięciem do sedna i przetrawieniem tekstów Woolf. To piękno z jej prozy trzeba też umieć wydobyć.

Polecam. Gorąco. Czytajcie w ciszy, spokoju, bez pośpiechu. To będzie cudowne doświadczenie!

P.S. W British Library zamówiłam zieloną herbatę jaśminową i niestety była to jedna z bardziej wstrętnych rzeczy, które kiedykolwiek piłam, nie polecam...

3 komentarze:

  1. Witam:)
    Świetna recenzja!
    Czy oprócz eseju o ćmie są tam inne eseje o tematyce zwierzęcej?
    Pozdrawiam Kinga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tam więcej takich tekstów, cały "rozdział" o zwierzętach :)

      Usuń
    2. Dziękuję ślicznie:) Właśnie zamówiłam sobie "Eseje":))))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń

Podpisz się, proszę.