środa, 2 listopada 2016

g`tea Oolong



Dzisiaj zapraszam Was na kolejną herbatę g`tea - tym razem oolong i tym razem w torebkach. Poprzednie spotkanie z produktem tej marki było miłe, ale nie zwaliło mnie z nóg. Jak będzie tym razem?




W czarnym opakowaniu z szufladką znajdziecie 20 torebek wypełnionych twardymi, mocno poskręcanymi listkami. Przed zaparzeniem listki pachną bardzo delikatnie, trochę drzewnie, może korą? Herbata jest opisana po prostu jako herbata turkusowa. Wymieniono jedynie kraj pochodzenia (Chiny), ale bez podania konkretnego regionu.






Zalecone przez producenta parzenie to wrzątkiem przez 3-5 minut. Nawet nie próbowałam tak wysokiej temperatury - uważam, że 90, może 95 stopni dla tej herbaty jest absolutnie wystarczające. Z czasem parzenia trochę poeksperymentowałam - mi odpowiada napar po jakichś 3-4 minutach, nie dłużej. A przed tym czasem, moim zdaniem, nie rozwija w pełni swoich możliwości ;) Kolor zaparzonej herbaty to bardzo jasnobrązowy, wpadający w pomarańcz, czego zdjęcia niestety nie oddają w pełni. Napój pachnie jak las po deszczu! Albo właśnie zgaszone wodą ognisko. Ciężko i jeszcze bardziej drzewnie niż przed zaparzeniem.




Te leśno-drzewne wrażenia nie opuszczają mnie już przy smakowaniu herbaty. To średnio intensywny napar w wyraźną, drzewną nutą z taką lekko ziołową otoczką. Jej próbowanie to naprawdę przyjemne doświadczenie. Niby ten smak chyli się gdzieś w kierunku nieco cięższych herbat zielonych, ale jednak to zupełnie odrębna kategoria dzięki tym oryginalnym smakom, które jeszcze w sobie zawiera. Gorąco polecam!



Genialna okulistyczna grafika, którą widzicie na zdjęciu w tle, pochodzi od Nieśmigielskiej :)


3 komentarze:

  1. ciekawy smak , może kiedyś sróbuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczna grafika. A i oolongowe opakowanie ma ciekawy design:D

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja koniecznie muszę zapoznać się z tą herbatą, a tak nawiasem mówiąc śliczną filiżanka:)

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.