Na otwarcie Nowego Roku na blogu wybrałam książkę, która w oczywisty sposób nawiązuje do układu kalendarzy, w których właśnie organizujemy sobie najbliższe dwanaście miesięcy. W 1945. Wojna i pokój Magdaleny Grzebałkowskiej próżno jednak szukać sprecyzowanych planów, przewidywanych szczęśliwych wydarzeń czy rozpisanych kolejnych etapów większych i mniejszych przedsięwzięć. To zapis wielkiej improwizacji, jaką był powrót do względnej normalności w Polsce po wydarzeniach drugiej wojny światowej.
Zakończenie drugiej wojny światowej z perspektywy podręcznika do historii to jedno, krótkie wydarzenie. Dla Europejczyków mieści się w dacie 8 maja 1945. W rzeczywistości był to długi i żmudny proces, dla wielu trwający pewnie drugie tyle, co sama wojna. Nie ma jednak wątpliwości, że rok 1945 musiał być z wielu powodów tym najtrudniejszym, bo jakoś trzeba zacząć życie w zupełnie odmienionej rzeczywistości.
Ta niesamowita, drobiazgowo i skrupulatnie przygotowana książka Grzebałkowskiej (Nagroda Nike Czytelników 2016!) to najlepsze dopełnienie podręczników historii, jakie tylko można sobie wyobrazić. To historia w najbliższym czytelnikowi formacie - zbiorze relacji zwykłych ludzi. Zwykłych ludzi w niezwykłych czasach. Pomyśl, o tym, kto i co Cię otacza - rodzina, przyjaciele, dom, miasto, kraj. W 1945 roku nie było w Polsce ani jednej osoby, która mogła powiedzieć, że to jej najbliższe otoczenia przetrwało wojnę bez szwanku. Niepełne rodziny, zabici lub zaginieni przyjaciele, zburzone domy i całe miasta. A kraj? W nowych granicach. Wyobraź sobie, że pewnego dnia Twoje podwórko przestaje być Twoim podwórkiem i w ciągu godziny wyruszasz z całym swoim dobytkiem w poszukiwaniu nowego. A tam spotykasz ludzi, których spotkało to samo - nagle przestali być u siebie, a Ty masz zająć ich miejsce na Ziemi. Przecież to niewyobrażalna, zbiorowa trauma. A to tylko dopełnienie wojennych doświadczeń!
Czytałam 1945. Wojna i pokój z zapartym tchem. Wychowałam się na Mazurach, gdzie otacza nas poniemieckość. Rodzice moich rodziców po wojnie przebyły wędrówki, o których pisze Grzebałkowska. Ale nawet jeśli ziemie odzyskane to nie jest bezpośrednio Twoja historia, i tak warto ją poznać.
zapisuję do przeczytania
OdpowiedzUsuń