wtorek, 24 lipca 2018

Martín Caparrós - Głód



Poprzedni książkowy wpis rozpoczęłam stwierdzeniem, że nie mamy większego problemu z dostępem do żywności, mając na myśli Polskę, Europę. Ogromna rzesza ludzi na całym świecie nie może się pod tym stwierdzeniem podpisać - jedzenie jest dla nich trudno dostępne! Wśród nich są tacy, dla których jest ono niemalże nieosiągalne! Miliony cierpią głód. Codziennie, od lat nie jedzą prawie NIC. Jedyne, o czym myślą, to jedzenie. Głód to podstawowa potrzeba, bez której zaspokojenia, nie ma możliwości żadnego rozwoju - to przerażająco smutna wegetacja w oczekiwaniu na posiłek, gdy myśli zaprząta tylko kwestia, kiedy i jak uda się go zdobyć.



Jedzenia na świecie jest wystarczająco, żeby wyżywić wszystkich. Problemem jest tylko i aż jego dystrybucja. I nie dajcie się zmylić, to nie jest tylko problem logistyczny... Głód to interes ludzi najedzonych. Śmiało można powiedzieć, że głodem się wręcz handluje. Ludzie w wygodnych fotelach gdzieś w Ameryce, dokonując spekulacji na cenach zboża, pośrednio decydują o życiu mieszkańców Afryki czy Indii. Martín Caparrós w swoim przepastnym reportażu drobiazgowo opisuje ten problem z absolutnie KAŻDEJ perspektywy. I z tego wygodnego fotela, i z klepiska w afrykańskiej chatce.

Nie da się przejść obok tej książki obojętnie, nieunikniona będzie naprawdę głęboka refleksja po tej lekturze. W głowie pozostaje nurtujące pytanie, czy ja mogę coś zrobić, żeby walczyć z głodem na świecie? Z poziomu zwykłego obywatela, nie będącego żadnym decydentem... niewiele. Ale zawsze warto przestać marnować jedzenie i ograniczyć spożycie mięsa. I dobrze lokować swoje wyborcze głosy.

Bardzo, ale to bardzo polecam tą książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę.