sobota, 25 kwietnia 2015

Inga Iwasiów - W powietrzu



Lekturę pierwszej z książek, które pochłonęłam w trakcie mojego urlopu, rozpoczęłam na lotnisku, jak tylko się odprawiliśmy. Jakże adekwatny był jej tytuł: W powietrzu. Autorką tej powieści jest Inga Iwasiów, o której usłyszałam po raz pierwszy przy okazji tego wywiadu. Wywołał on trochę kontrowersji, ja sama nie polubiłam tej pani (jeśli w ogóle można o kimś tak powiedzieć po przeczytaniu kilku stron rozmowy) z powodu kilku kwestii, które tam padają. Co nie przeszkodziło mi być ciekawą literackiego dorobku pisarki, przeciwnie - niezwykle mnie zaintrygowała.




Niestety W powietrzu chyba nie jest najlepszym dziełem w dorobku Iwasiów. To historia życia kobiety od czasów licealnych do jakichś czterdziestu, może pięćdziesięciu lat opowiedziana z perspektywy jej seksualnych doświadczeń. Bardzo bogatych, a podkreślam, że bohaterka jest osobą biseksualną. Pierwsza fascynacja nauczycielem muzyki, studenckie przełamywanie kolejnych granic, małżeńskie zbliżenia, zdrady, umawianie się na seks grupowy - cały wachlarz erotycznych doznań. Rodzina, praca i wszelkie aktywności stanowią tło dla zaspokajania intymnych potrzeb tej kobiety. Studium przypadku.

Być może się mylę, ale wydaje mi się, że miał być to swego rodzaju feministyczny manifest: jestem kobietą, mam ciało, nie zawaham się go użyć. Podkreślenie, że kobiety mają prawo realizować swoje seksualne potrzeby i jeśli ich apetyt w tym względzie jest wręcz nieposkromiony, nie powinny być oceniane pejoratywnie. To taka symboliczna walka ze stereotypem dziwki i Don Juana.

Czy to założenie zostało zrealizowane? Powieść balansuje na granicy z banałem i w wielu momentach przechyla się na tą stronę. Wzniosłe ideały kobiecego wyzwolenia schodzą na dalszy plan wobec nudy, która pojawia się po przeczytaniu kilkudziesięciu stron w schemacie: zauroczenie nową osobą - podryw - opisy pieszczot - koniec relacji. Główna bohaterka chadza do łóżka z bardzo różnymi ludźmi i to powinno być ciekawe, ale i tak w pewnym momencie staje się monotonne...

Oczywiście jeśli macie ochotę poczytać o seksie, nierzadko brutalnym, będzie to tysiąc razy lepsza lektura od Pięćdziesięciu twarzy Greya. To nie jest literacki bubel, tylko dobrze napisana książka. Dobry język, sprawna narracja, niezłe opisy. Duży plus za poczucie humoru.

2 komentarze:

  1. Widzę, że czytałyśmy zupełnie inna książkę.;) Tej samej autorki i pod tym samym tytułem, ale inną.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotarłam do Twojej recenzji tej książki - rzeczywiście zupełnie inaczej ją odebrałyśmy ;) To jest fascynujące w literaturze, na jak wiele sposobów można ją interpretować :)

      Usuń

Podpisz się, proszę.