Darjeeling to prowincja w Indiach, która słynie z uprawy świetnej herbaty. Na ponad dwóch tysiącach metrów nad poziomem morza herbaciane plantacje mają doskonałe warunki. Więcej o herbacie z tego regionu (a przede wszystkim o wątpliwościach czy każda darjeeling rzeczywiście stamtąd pochodzi) przeczytacie w świetnym artykule Ewy (autorki bloga Herbatniczek) na portalu czajnikowy.pl. Herbata, na którą zapraszam Was dzisiaj, to Twinnings Pure Darjeeling Tea.
Każda torebka tej herbaty została zapakowana w osobną kopertę, a całość została zamknięta w bardzo ładnym pudełku z pięknym wzorem wewnątrz. Instrukcja parzenia - 3-4 minuty we wrzątku - nie do końca mi odpowiada. Wydaje mi się, że to trochę za długo. Wyciągam torebkę z wody po około dwóch minutach. Uzyskany napar już wówczas ma intensywny, brązowy kolor (wpadający w pomarańcz) i klasyczny aromat.
Twinnings Pure Darjeeling Tea ma bardzo wyrazisty smak, nawet już po tych dwóch minutach. To intensywna czarna herbata z aksamitną goryczką pozostającą na podniebieniu. Pita po posiłku skutecznie przełamuje wszystkie wcześniejsze smaki, zdecydowanie dominuje. Przy dłuższym parzeniu mam wrażenie, że cierpnie i robi się kwaskowata.
Mocny smak tej herbaty może działać pobudzająco, dlatego polecam ją na początek dnia lub przerwę w pracy. Z pewnością nie uspokaja zmysłów, raczej je pobudza, więc chyba nie sprawdzi się przed snem. To jeden z cięższych herbacianych smaków i to, jak sądzę, najważniejsza wskazówka, jeśli zastanawiacie się, czy do niej sięgnąć. Na pewno warto spróbować.
Chyba właśnie czegoś takiego szukałam. Dzięki!
OdpowiedzUsuńOpis bardzo zachęcający. Na pewno jej poszukam :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog, chętnie będę zaglądała i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł, ja też chciałam na zaproszeniach prosić o herbaty, filiżanki itp. ale to było już kilka lat temu i moja mama mi odradziła.