Z początkiem września zawsze wracam myślami do podstawówki, a z początkiem października - do czasu studiów. Książka Tajemna historia świetnie się w takie nostalgiczne wspomnienia wpisuje. Główny bohater zaczyna naukę na wyższej uczelni, gdzie dzięki swojemu uporowi (połączonemu z fascynacją) trafia do bardzo elitarnej, intrygującej grupy studentów. Pozornie łączy ich tylko nauka greki pod kierunkiem doświadczonego wykładowcy. W istocie w tym zamkniętym kręgu młodych ludzi na porządku dziennym są eksperymenty z używkami, za sprawą których przekraczają kolejne, niebezpieczne granice.
Głównemu bohaterowi z jednej strony ciężko się od tej grupy uwolnić, jest nią otumaniony, z drugiej - wyraźnie od grupy odstaje i nie jest w stanie w pełni się z nią zintegrować, przez co ciągle pozostaje nieco z boku i nie czuje się swobodnie. Szczególnie, gdy wydarzenia stopniowo wymykają się spod kontroli. Weekendy spędzane poza miastem, zalane morzem alkoholu i w narkotykowych oparach, muszą skończyć się źle, a wręcz tragicznie - dla innej osoby, która się z grupą nie w pełni zasymilowała. Myślę, że bez cienia ironii można tą książkę określić mianem współczesnej "Zbrodni i kary". To na nowo przepracowane zagadnienia winy, ponoszenia konsekwencji swoich czynów i wymierzania sprawiedliwości.
Debiutancka powieść Donny Tartt jest nieco krótsza niż osławiony Szczygieł, ale nie wiem, czy w sumie nie zawiera w sobie więcej: emocji i wydarzeń. Lektura Tajemnej historii to bardzo intensywne doświadczenie - tego właśnie powinna dostarczać literatura. Takich kopniaków wyrzucających poza utarte schematy myślenia. Absolutely #mustread - jak to mówią młodzi ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.