niedziela, 7 października 2018

Żurawinowo-cytrynowa



Nagłe ochłodzenie w ostatnim czasie sprawiło, że sporo osób w moim otoczeniu (z Mężem na czele) zaziębiło się. Ja nie daję się żadnym wirusom i z pewnością mają w tym udział litry zielonej herbaty, które w siebie wlewam ;) Szczególnie, gdy jeszcze są z dodatkami. Oczywiście piszę to z przymrużeniem oka, bo wiele czynników wpływa na odporność i nie ma cudownych środków. Jednak odwadnianie się na pewno jest niekorzystne i łagodna herbata może temu świetnie zapobiegać - pita ze smakiem!



W tej mieszance - Żurawinowo-cyytrynowej - jak sama nazwa wskazuje, nie brakuje owoców żurawiny (10%) i skórki cytrynowej (8%), ale, co bardzo ciekawe, znajdziecie tutaj aż dwa rodzaje zielonej herbaty: klasyczną senchę i gunpowder, a także hibiskus. W paczce wyraźnie widać różniące się od siebie kształtem i kolorem herbaciane listki. Susz pachnie cytrusowo, orzeźwiająco.



Powiedziałabym, że ta herbata zaparza się dość leniwie, woda powoli nabiera zielonkawego koloru. Jako kompromis między składnikami - z jednej strony zielona herbata, z drugiej owoce i hibiskus - polecam temperaturę około 90 stopni przez maksymalnie 2 minuty i to naprawdę dobrze wychodzi. Napar pachnie cytrynowo i tak też smakuje.



Ponieważ ta herbata trochę cierpnie, polecam nie czekać, aż wystygnie. Ma nieco wytrawny smak, nie wiem, gdzie podziewa się słodycz żurawiny. Dobra, poprawna herbata, bez fajerwerków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę.