Bardzo długo zbierałam się do napisania postu na temat tej książki - nie miałam zupełnie pomysłu, jak ją ugryźć. Jestem przekonana, że to świetny i wartościowy reportaż. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że duże znaczenie w moim odbiorze tej lektury ma fakt, że jestem lekarzem i sama dysponuję w szpitalu opioidowymi lekami przeciwbólowymi. Siłą rzeczy wiem o nich więcej, znam też polskie regulacje obrotem tymi środkami. Nie wiem tylko, czy przez to powinnam być mniej czy bardziej zaskoczona sytuacją, do jakiej doprowadzono w USA?
Dreamland. Opiatowa epidemia w USA to rzeczowa opowieść o tym, jak lekkomyślnie przepisywane opiaty, na często błahe dolegliwości bólowe, doprowadziły do epidemii uzależnień od narkotyków w Stanach Zjednoczonych. Wcale nie mówimy o jakichś zamierzchłych czasach - to ostatnie dekady. To się dzieje teraz. Poznajemy perspektywę chyba wszystkich uczestników tego procederu i wszystkich, którzy zostali w jakiś sposób tą sytuacją dotknięci. Są tu relacje lekarzy, dilerów narkotyków, uzależnionych pacjentów, ich rodzin, pracowników społecznych, policjantów, etc. Od tabletki na skręconą kostkę do zastrzyków z heroiny - okazuje się, że droga jest dość prosta... Sprzyja temu system opieki zdrowotnej i społecznej w Ameryce Północnej i oczywiście narkobiznes ma w tym ogromny interes.
Jak to wszystko się wydarzyło? Zachęcam do lektury! Ku przestrodze, dla namysłu. Nie przestanę przepisywać tych leków, nie powiem też, że nikt nie powinien ich przyjmować - jednak w tym wypadku konieczna jest szczególna ostrożność. Lektura Dreamland to potwierdza.
Niedawno czytałam artykuł Polityki na dokładnie ten sam temat (chyba nawet wspominano w nim o tej książce) i warto zauważyć, że wyraźnie zaznaczono, że w Polsce mamy problem w drugą stronę - jest problem z przepisywaniem środków na ból nawet w uzasadnionych wypadkach, więc może akurat lektura tego typu książek w Polsce nie jest najlepszym pomysłem, bo tym bardziej ludzi (czy lekarzy, decydentów) odstraszy od środków, które jednak nieraz są potrzebne i umożliwiają lepsze życie.
OdpowiedzUsuń(a swoją drogą po przeczytaniu tamtego artykułu coraz mniej się dziwię zwolennikom bigfarmowych teorii spiskowych, choć na szczęście staram się do wszystkiego trzymać sceptyczny dystans ;) )
Usuń