wtorek, 12 maja 2020

Paweł Reszka - Mali Bogowie 2. Jak umierają Polacy


Po serii książek podróżniczych, które chociaż myślami mogą nas w tym zamknięciu zabrać gdzieś w odległe strony, mam kolejny zbiór tematycznych lektur. Ale już jakby bliżej, na miejscu. Jeśli któreś ze zjawisk, sytuacji czy wydarzeń, do których doszło w czasie pandemii, wydało Wam się niedorzeczne, niemożliwe czy trudno Wam zrozumieć, dlaczego się tak dzieje, to może któraś z książek z dzisiejszego lub kolejnych wpisów cokolwiek wyjaśni. Jakie sytuacje mam na myśli? Na pierwszy ogień trudna sytuacja ratowników medycznych i ogólnie kiepska sytuacja ochrony zdrowia w Polsce (napisałam baaaardzo delikatnie). To, że system opieki zdrowotnej jest w Polsce na dnie i nie ma u władzy polityków, których obchodzi Twoje zdrowie, Obywatelu, było wiadomo przed epidemią koronawirusa. W czasie epidemii ten kryzys się tylko pogłębia.

O tytanicznej, niedocenionej pracy ratowników medycznych już przed kilkoma laty napisał Paweł Reszka w kontynuacji Małych Bogów. Pierwsza część traktowała o lekarzach, w drugiej reportażysta zabrał nas na pierwszą linię frontu czyli pośród pracowników pogotowia i SORów. Napisał, jak jest - a jest katastrofalnie źle. W polskich warunkach niedofinansowanego systemu ludzkie życie ratują przewlekle zmęczeni ludzie, którzy są zmuszeni doraźnie rozwiązywać problemy zdrowotne tych, którym nie zapewniono normalnej, planowej opieki w poradniach czy szpitalach. Zamiast pracy ukierunkowanej na stany nagłe i rzeczywiście nie cierpiące zwłoki (wypadki, poważne urazy, zawały serca, udary) takie systemowe łatanie dziur - wyjazdy do pacjentów, którzy powinni być zaopiekowani w ambulatoriach albo do takich, którym się nudzi. Do tego ograniczona ilość sprzętu i dostępności miejsc, gdzie pacjent po zaopatrzeniu przez pogotowie powinien zostać przekazany. Taka codzienna, stała przepychanka.

Jako lekarz mogę tylko poświadczyć, że to właśnie tak wygląda. Mną ta lektura nie wstrząsnęła, ale myślę, że dla wielu osób, szczególnie tak zwanych młodych, zdrowych może okazać się niemałym szokiem. Ale na pewno skutecznie wytłumaczy, skąd konieczność desperackich zbiórek na walkę z koronawirusem - praca ludzi, którzy bezpośrednio się z tą chorobą stykają, już wcześniej była jedną wielką prowizorką bez zapewnionych godnych warunków pracy i wynagrodzenia... a co dopiero teraz?!

Kwintesencją tej żenady, do której doprowadzili rządzący, jest fakt, że Prezydent RP rapuje, zachęcając do takiej zbiórki. Tylko retorycznie zapytam, czemu robi z siebie pajaca zamiast wpłynąć na odpowiedni wybór miejsc, gdzie lokowane są pieniądze z naszych podatków? 

1 komentarz:

  1. Dla mnie nie do pojęcia zawsze było, że się ładuje kupę kasy w tyle rzeczy zamiast w służbę zdrowia, która jakby nie było jest najważniejsza dla każdego...

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.