To chyba moje pierwsze spotkanie z herbatą Twinings. Otrzymałam w prezencie dwie eleganckie puszki herbaty tej marki, dzisiaj prezentuję pierwszą z nich: English Brekfast Tea. Jak sama nazwa wskazuje, można się spodziewać, że będzie to dość łagodny napar.
Zacznę od tego, że bardzo mi się podoba, jak szczelnie został w niej zamknięty susz. Często do puszki włożona jest po prostu w foliowa torebka z herbatą, tutaj aromat chroni szczelne, aluminiowe zamknięcie. Takie rozwiązanie przekonuje mnie zdecydowanie bardziej.
Listki są bardzo, bardzo drobne. Pokruszone i pylące się, co akurat nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia. Pachną gorzko, trochę trawiasto, ale w sumie stosunkowo łagodnie. Zalecone jest parzenie wodą o temperaturze 100 stopni. Otrzymany napar jest dość jasny jak na czarną herbatę i pachnie też bardzo delikatnie.
Smak nie zaskakuje, przeciwnie - jest bardzo przewidywalny. Trochę nijaki. Zadowalający, ale nic ponadto. Wprawił mnie w konsternację i nie potrafię napisać, czy polecam czy nie. Ładne opakowanie ze średnią zawartością.
Z herbatą różnie, ale pudełka mają poręczne i trwałe.
OdpowiedzUsuńDla mnie ta herbata to porażka i zawód. Tak jak lubię herbaty od Twinings (Prince of Wales, Gunpowder), tak English Breakfast mnie rozczarował. Kupiłem bo dałem się zwieść promocyjnej cenie (ok. 10 zł), dostępna w Carrefour i Biedronce. Faktycznie, w puszce są jakieś tanie zmiotki, pył dosłownie jak mąka. W zapachu i smaku przypomina te tanie, indyjskie, granulowane herbaty, które kosztują 3 zł za paczkę. Trawiasta, lekko goryczkowa, beznadziejna.
OdpowiedzUsuń