środa, 9 września 2015

Karl Ove Knausgard - Moja walka cz. 2



I tak przy pierwszej możliwej okazji, nie będąc specjalnie zachwyconą pierwszą częścią, sięgnęłam do drugiego tomu Mojej walki. To była dobra decyzja! Tym razem Knausgard wziął na tapetę zdecydowanie bardziej interesujące tematy. W dalszym ciągu żadnych wyjątkowych wydarzeń, ale skrupulatne opisywanie zwykłego życia w sposób absolutnie szczery niesie w sobie coś intrygującego.




Po przepracowaniu dorastania i tematu śmierci, teraz głównym nurtem powieści jest tworzenie związku i rodzicielstwo. Z perspektywy młodego mężczyzny - wszystko, co młodzi mężczyźni myślą o kobietach i wychowywaniu dzieci, ale nie mówią o tym głośno. Do bólu szczerze, bez lukru i naciągania rzeczywistości. Bardzo otrzeźwiająca rzecz. Ujawnia paradoks, w którym funkcjonujemy: zewsząd otaczają nas obrazy szczęśliwych rodzin, które mają grzeczne dzieci, a tak naprawdę to tylko wycinek prawdziwego życia. Koszmar porodu, ustawiczna, ciężka praca nad wychowaniem dziecka, której efekty są nieporównywalnie mniejsze od włożonego wysiłku, brak czasu dla siebie, napięta atmosfera, która pogarsza relacje. Przytłaczające, niestety prawdziwe. Tylko o tym, że się ma serdecznie dość własnych dzieci, mówić nie należy. No nie wypada.

Opis skomplikowanych relacji damsko-męskich, których tutaj też nie brakuje, może już tak ciekawy nie jest - akurat te kwestie zostały już omówione w tysiącach książek na milion sposobów. A tak realistycznie o rodzicielstwie pisze mało kto (świtają mi w głowie jakieś przykłady, ale to mgliste wspomnienia i niczego nie potrafię przytoczyć).

Moja walka w drugim tomie obala dwa stereotypy, które w polskiej świadomości mają się doskonale: skandynawska rodzina to ideał. Okazuje się, że Skandynawia wcale nie stanowi jedności, jak mówimy o niej powszechnie. Szwecja i Norwegia to dwa różne światy! Knausgard wypełnił tą książkę wieloma przykładami różnic na zderzeniu tych dwóch narodów. Idealne rodziny? Być może polityka prorodzinna jest w Szwecji świetna, ale nie tylko nią wychowuje się dzieci...

Czytajcie, gorąco Wam tą książkę polecam! Nawet bez znajomości pierwszej części, nie jest potrzebna do pełnego zrozumienia drugiej, która jest po prostu świetna. Po prostu prawdziwa.

3 komentarze:

  1. No pięknie, znowu to zrobiłaś :) Jestem w połowie książki, więc chyba tylko trochę nam się czytanie synchroniczne obsunęło ;) Lubię Szwecję ze wszystkimi jej wadami, lubię Knausgarda ze wszystkimi jego dygresjami, więc czyta się doskonale!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :) A ostatnio przeglądając Twojego bloga, uznałam, że trochę się "rozjechałyśmy" czytelniczo, ale widzę, że wszystko wraca do normy :) Serdecznie Cię pozdrawiam!

      Usuń
  2. Doskonała książka! Właśnie odkryłam, że jeszcze w tym roku ukaże się tom trzeci :) I chyba jestem nienormalna, ale momentalnie ogarnął mnie smutek, gdy zobaczyłam, że będzie miał "tylko" 550 stron ;)

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.