niedziela, 25 października 2015

Qi Hong



Oczywiście krzewy winogron przy moim mazurskim domu, pośród których fotografowałam książkę do ostatniego wpisu, nie są już tak soczyście zielone jak na zdjęciach - to był koniec lata. Dzisiaj mam już dojrzałe winogrona, ale zupełnie żółto-brązowe liście. Posłużyły mi za scenerię do zaprezentowania świetnej herbaty: Qi Hong.






To czarna herbata pochodząca z chińskiej prowincji Anhui. To drobne, ciemne i sztywne listki o dymnym, może nieco wędzonym zapachu. Spodziewałam się, że będzie można uzyskać z niej tylko jeden, określony smak. Tymczasem okazuje się, że ta herbata ma różne oblicza.






Dotarłam do kilku wersji jej parzenia - zalecana temperatura oscyluje między 90 a 100 stopni. Parząc ją w 90 stopniach, wykorzystując niewielką ilość suszu, otrzymujemy łagodny napar o wyraźnej, gorzkawej nucie. Taka delikatna, ale charakterna herbata. Za to przy wrzącej wodzie i większej ilości listków (przykładowo 3-4 g na 300 ml przez 4 minuty), zyskujemy naprawdę mocny napój - ciężką herbatę o dymnym posmaku. Jest w niej coś wędzonego, trochę ziemistego, a może drewnianego? Przy tym wcale nie jest najbardziej gorzka. Chociaż nie lubię kategoryzowania w zależności od płci, należałoby jej przypisać etykietkę męska rzecz. Ale dla silnych kobiet też ;)




Qi Hong nie jest dla amatorów lekkich smaków. To zdecydowana opozycja dla herbat białych czy nawet zielonych. Może towarzyszyć przeróżnym daniom, zastępując czerwone, wytrawne wino. Myślę, że przy lekturze skandynawskiego kryminału też się sprawdzi.




P.S. Ja już zagłosowałam. Wam też polecam to zrobić ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podpisz się, proszę.