Żeby w końcu znaleźć czas na ten wpis, musiałam aż iść na zwolnienie. Mimo zażytego morza leków przeciwbólowych i różnych skutków ubocznych zabiegu, który przeszłam, mój umysł funkcjonuje całkiem sprawnie i z przyjemnością opowiem Wam dzisiaj o zbiorze opowiadań jednego z najwybitniejszych, moim zdaniem, pisarzy w historii - Ernesta Hemingwaya.
Jak da się zauważyć, choćby klikając w zakładkę opowiadania, ta forma literacka pojawia się tu rzadko. Traktuję opowiadania jako takie rozgrzewki, przedbiegi do prawdziwej literatury, której kwintesencją są dla mnie powieści. O ile powieść uważam za formę totalną, o tyle opowiadanie jest dla mnie zaledwie dodatkiem do niej (mimo, że przecież nie każdy autor opowiadań pisuje powieści i odwrotnie). Tym samym opowiadania czytam naprawdę rzadko. Wolę zanurzyć się w długą powieść i przenieść do niej na kilka kolejnych dni czy tygodni - nawet najbardziej poruszające opowiadanie trwa zaledwie chwilę. Robię wyjątki dla naprawdę wyjątkowych pisarzy, jednym z nim jest Hemingway. Po przeczytaniu jego niemal wszystkich powieści, sięgam do pozostałych utworów, które stworzył, a więc właśnie opowiadań. Jego twórczość niezmiennie mnie zachwyca.
Na blogach literackich i w innych miejscach regularnie przewija się pytanie jak książka zmieniła twoje życie? czy też która lektura była najważniejsza w twoim życiu?. Oczywiście uważam, że odpowiedzieć na to pytanie się nie da, bo to całość przeczytanych przez nas książek kształtuje nas jako czytelników i w pewien sposób odmienia nasze życie, jedna książka nie jest w stanie tego zrobić. W każdym razie nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie zrobiła na mnie lektura Komu bije dzwon. Miałam piętnaście lat, leżałam w szpitalu (to prawie tak, jak dziś, tylko szpital mam w domu i sama sobie jestem lekarzem) i zabrałam się do czytania tej powieści, którą zabrałam z półki z domu. Była oszałamiająca. Ciarki przeszły mnie już po przeczytaniu pierwszych jej słów, cytatu z angielskiego poety Johna Donna: Dlatego nigdy nie pytaj, komu bije dzwon; bije on tobie. A potem to już nie wiedziałam, co porusza mnie bardziej - forma czy treść? Bo forma była inna niż we wszystkich książkach, które przeczytałam wcześniej - gdzie się podziały przymiotniki? To niesamowite, że można pisać powieść w tak prosty sposób! Ile emocji można zawrzeć w tak prostych dialogach? Rzeczywiście, rozwlekłe opisy nie są nikomu potrzebne. A treść? Atmosfera wszechobecnej śmierci, ostateczności. Zgubny wpływ ideologii pomieszanej z przypadkiem. Po prostu ta książka to było dla mnie swego rodzaju olśnienie, krok milowy w moim, chyba już wtedy dorosłym, czytelnictwie. (Niecały rok później w liceum jako drugi język wybrałam hiszpański i nie mam wątpliwości, że Hemingway wpłynął na moją decyzję :)
Zbiór opowiadań Niepokonany (swoją drogą też pochodzi z półki z mojego rodzinnego domu) z każdym kolejnym tytułem porusza jakąś strunę, gra na jednym z wielu ludzkich uczuć. W końcu to opowiadania - forma krótka. Tym samym tytułowy Niepokonany pokazuje niesamowitą walkę mimo różnych przeciwności. W zdumienie wprawia siła i męstwo chłopca z utworu Oczekiwanie. Mój stary traktuje o trudnych, rodzinnych relacjach. I tak krok po kroku Hemingway kolejny raz opowiada o tych ludzkich cechach, które są w życiu najważniejsze, które należy cenić najbardziej. Nie rozwodzi się, nie rozwleka, pisze konkretnie, zwięźle, za co uwielbiam behawiorystów. Ten nurt w literaturze może się wydawać surowy i nieprzystępny, jednak osobiście uważam, ze to jedyna w pełni szczera i prawdziwa forma narracji.
Niepkonany może być świetną odskocznią, odtrutką na otaczający nas ocean spraw nieistotnych. Mówi tylko o rzeczach ważnych, skupia się na sensie życia, odrzucając wszystko, co miałkie i bez znaczenia (a takie rzeczy w dzisiejszej dobie w większości wypełniają otaczającą nas rzeczywistość). Nie wiem, czy w te listopadowe, pochmurne dni, nie wprawi Was w jeszcze większą melancholię, ale w tym ciemnym tunelu jest światełko. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.