Kryminały czytam rzadko, ale jeśli już po nie sięgam, wybieram te o naprawdę dobrych opiniach i oczekuję świetnej rozrywki, mimo wszystko co najmniej przyzwoitej literacko. Zygmunt Miłoszewski w tym obszarze literatury ma ugruntowaną pozycję, co potwierdza pokaźna lista zdobytych nagród. Bez wahania kupiłam bardzo ładnie wydaną trylogię o prokuratorze Szackim. Czy było warto? Cóż, gdyby nie garść sentymentów, nie wiem, czy bym nie żałowała. Poniżej kilka słów o każdej z książek tej serii.
Uwikłanie
Pierwsze spotkaniem z osławionym prokuratorem ma miejsce w Warszawie. Tutaj, dosłownie trzy przystanki od miejsca, w którym mieszkam, dochodzi do morderstwa w czasie kilkudniowej sesji psychoterapeutycznej. W zbrodnię z założenia uwikłani są wszyscy, którzy w sesji brali udział, tym samym lista podejrzanych jest krótka, ale, powiedzmy, że zagmatwana. Ta cała psychologiczna otoczka uwierała mnie przez całą książkę, jestem bardzo sceptycznie nastawiona do tej dziedziny nauki. W tej sytuacji ogromnym plusem jest to, że w tle głównego wątku rozwikłana zostaje zagadka innej sprawy sprzed lat - mniej psychologicznie wydumanej. Oczywiście błądzenie z bohaterami po znanej mi Warszawie zawsze gwarantuje przyjemną lekturę (to potrafi w moich oczach uratować każdą powieść, spójrzcie).
Szacki daje się poznać jako rozsądny człowiek, bardzo skupiony na swojej pracy, skrupulatny i szczegółowy, co oczywiście sprawia, że sprawnie ujawnia mordercę. W opozycji do jego poukładanego i metodycznego stylu pracy, poznajemy jego drugie, uczuciowe oblicze. W życiu osobistym emocje biorą górę. Niezależnie od tego, zapałałam do tej postaci dużą sympatią (niestety, straciłam ją w ostatniej części).
Ziarno prawdy
Otoczenie się zmienia, przenosimy się z wielkomiejskich klimatów do teoretycznie spokojnego Sandomierza - chociaż, jak wiadomo, od czasów serialowego ojca Mateusza trup ściele się w tym miasteczku gęsto. W Ziarnie prawdy ofiar też jest kilka, a same zbrodnie niesamowicie wysublimowane. Naprawdę, czapki z głów, Miłoszewski stworzył seryjnego mordercę z prawdziwego zdarzenia i zaaranżował symboliczne morderstwa. Śledztwo okazuje się bardzo trudne, a jego rozwiązanie dosłownie spektakularne.
W Sandomierzu każdy zna każdego i wobec tego klimat powieści ma być ciasny i duszny - w tej sytuacji trudno o zupełnie obiektywną ocenę zdarzeń. Mimo tej atmosfery i makabrycznych okoliczności miasto wydaje mi się intrygujące i na pewno została zachęcona do odwiedzenia go. Prokurator w tej części ma wątpliwą przyjemność brylować w mediach i nie ma żadnych skrupułów, żeby głośno wyrażać swoje niejednokrotnie kontrowersyjne poglądy. W życiu osobistym romans, także równie ciekawie...
Gniew
Przenosimy się do Olsztyna. I tu znów moje sentymenty, zanim zamieszkałam w Warszawie, spędziłam trzy licealne lata właśnie w stolicy Warmii i Mazur. Teraz bywam tam sporadycznie, ale oczywiście doskonale znam każdą dróżkę, którą podążał w tej książce Szacki, wiem, gdzie mieszka i pracuje. Przyznaję, że czerwone światła się tam przeciągają - ale czy aż tak jak w powieści? No bez przesady.
Znowu mamy do czynienia z dość okrutną zbrodnią, bardzo dokładnie zaplanowaną. Sprawa jest intrygująca, w śledztwie brakuje wyraźnych punktów zaczepienia, same poszlaki. Niestety dla powieści bezpośrednio w wydarzenia zostaje wplątana bliska osoba z rodziny prokuratora. Kończy się chłodny osąd sytuacji, górę ze zrozumiałych powodów biorą emocje. Powstaje rodzinny melodramat i już od tej pory nic mi się tym kryminale nie podobało. Rzeczywiście, w tej sytuacji seria o Szackim definitywnie się kończy, jej kontynuowanie traci sens.
Czy polecam tą trylogię? Umiarkowanie. Pierwszą i trzecią część ratuje w moich oczach miejsce wydarzeń, druga - moim zdaniem najlepsza - dosłownie spływa krwią i może być dla niektórych aż nadto makabryczna. Mam mieszane uczucia, nie żałuję, że przeczytałam, ale oczekiwania miałam większe. Serii nie trzeba czytać w przytoczonej kolejności, każda z książek może funkcjonować oddzielnie. Myślę, że to świetna lektura tak na jeden wieczór, żeby przeczytać, rozerwać się i zatrzymać w głowie mgliste wspomnienie.
Mi również najbardziej podobała się druga część trylogii.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z Sandomierza ;)
Kacper.
Mnie najbardziej przypadła do gustu sandomierska odsłona.
OdpowiedzUsuńp.s. a co sądzisz o zakończeniu "Gniewu" ? Autor zaserwował nam scenę rodem z "Archiwum X"..
tommy z Samotni
Zakończenie Gniewu mnie rozczarowało. Tak, jak pisałam, od momentu, kiedy w sprawę została wplątana córka Szackiego, było już tylko coraz słabiej, a samo zakończenie było przekombinowane...
Usuń