niedziela, 4 września 2016

Wakacyjne podróże: Ilona Wiśniewska - Białe. Zimna wyspa Spitsbergen



Czy wiecie, gdzie jest Spitsbergen? Do tej pory ta nazwa kojarzyła mi się z jakąś odległą krainą, raczej zimną i tyle. Po lekturze Białego Ilony Wiśniewskiej mogę doprecyzować, że to wyspa terytorialnie przynależąca do Norwegii, leżąca na Morzu Arktycznym, za Kołem Podbiegunowym. Co z tych geograficznych uwarunkowań wynika? Przede wszystkim to obszar, na którym występują dzień i noc polarne - długie miesiące niezmiennej jasności lub ciemności. Przez większość roku jest tam zimno i to bardzo, latem średnie temperatury nie przekraczają 10 stopni, zimą spadają bardzo daleko poniżej zera. Otoczenie morza sprawia, że żeby dostać się na Spitsbergen konieczna jest wyprawa statkiem lub samolotem, co powoduje, że to region nieco odcięty od świata, nawet w dzisiejszych czasach. Czy ktoś tam w ogóle mieszka?! A i owszem!




Białe to opowieść o społeczności zasiedlającej tą arktyczną wyspę - ponad 2,5 tysiąca śmiałków z własnej woli zmaga się tam z trudnym klimatem. Bynajmniej nie są to tylko Norwegowie - stanowią jedynie część mieszkańców. Na Spitsbergenie jest cały świat, to niesamowity kulturowo-społeczny tygiel, gdzie można spotkać ludzi z każdego zakątka Ziemi. Dla mnie to totalnie zwariowana i niesamowita sprawa!

Autorka przemieszkała na tym niewyobrażalnym końcu świata kilka dobrych lat. Przyjechała na chwilę, została na dłużej niż planowała - podobno to tam normalne. Przygotowała książkę, która łączy w sobie rzeczowy opis tworzący (tak sądzę) obiektywny obraz wyspy, a jednocześnie jest zbiorem wspomnień i zapisem historii przeróżnych jej mieszkańców. O ile możliwość zebrania materiału na tą pierwszą i drugą część to sprawa oczywista, o tyle wejście z butami do domostw Spitsbergeńczyków (?) to ogromne wyzwanie. Okazuje się, że szybko można tam zyskać akceptację w grupie, ale od zaufania wyrażające się w zaproszeniu na kawę czy obiad będą nas dzielić lata świetlne... Autorka je pokonała.

Jak można się było spodziewać, nie mieszkali i nie mieszkają tam zupełnie zwykli ludzie. To niesamowity zbiór przeróżnych osobowości. Co charakterystyczne, często są to osoby z dużym bagażem życiowych doświadczeń, które poniekąd próbują zacząć od nowa. Albo szukają inspiracji. Albo robią sobie przerwę. Naprawdę warto poznać te historie, dowiedzieć się, z jakich powodów trafiają tam Tajowie, Rosjanie czy Amerykanie. Na wyspie nie brakuje Polaków, między innymi za sprawą Polskiej Stacji Polarnej Hornsund. Jak tam spędza się zimę? Jak w ogóle poradzić sobie w tym mroku i mrozie? W książce wszystko jest dokładnie opisane.

Byłam tą lekturą absolutnie zafascynowana. Czytałam tą książkę z otwartą buzią. Jak tu już wielokrotnie wspominałam, jestem fanką upałów uczuloną na zimno - podróży na Spitsbergen sobie po prostu nie wyobrażam. To coś miliard razy przekraczającego moją strefę komfortu. Poza strefę komfortu podobno warto się raz na jakiś czas wychylić, ale chyba nie tak daleko. Być może kiedyś przypadkiem stanę się jednym z tych turystów, którzy podziwiają wyspę przede wszystkim ze statku, a na jej lądzie raptem kilka godzin. W najcieplejszej porze roku. Wiśniewska trochę z nich drwi, pewnie słusznie... W każdym razie: Pani Ilono, dziękuję za Białe! Dzięki Pani byłam na Spitsbergenie, była to niezapomniana podróż, którą mogłam spędzić w fotelu, zawinięta w koc (w sierpniu), jestem Pani dozgonnie wdzięczna za to genialne doświadczenie!

P.S. To tak sugestywna opowieść, że sądzę, że nie byłabym w stanie przeczytać w innym okresie niż latem. W styczniu, mając za oknem śnieg i ujemną temperaturę, wpędziłoby mnie to w depresję. Ostrzegam Wrażliwców ;)

1 komentarz:

  1. Ja z kolei zimno uwielbiam, kocham Skandynawię, tęsknie spoglądam w górę mapy, dlatego właśnie upolowałam "Białe", kiedy tylko książka wyszła. Potem guglałam miasteczko na street view, żeby zobaczyć jak to dokładnie wygląda ;) Co ciekawe do tej pory ludzie przychodzą na mój blog po haśle: zakaz posiadania kotów na Spitsbergenie :D

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.