piątek, 14 listopada 2014

Joyce Carol Oates - Zabiorę cię tam



Moje pierwsze spotkanie z prozą Joyce Carol Oates nie było zbyt udane. Powieść The Gravedigger`s Daughter (przeczytałam w oryginale) zupełnie mnie rozczarowała, w moim odczuciu była to kiepska historia opowiedziana przy pomocy zahaczającej o banał narracji. Jednak mimo to nie skreśliłam amerykańskiej pisarki i sięgnęłam po inną jej książkę. Zabiorę cię tam powstała pięć lat wcześniej niż Córka grabarza. Okazała się o niebo lepsza!

Główną bohaterką Zabiorę cię tam jest młoda dziewczyna, bardzo wrażliwa studentka o zdumiewająco niskiej samoocenie. Nawet gdy poznajemy źródła jej nikłego poczucia własnej wartości (wczesna strata matki, wyobcowanie w kręgu własnej rodziny, brak umiejętności tworzenia więzi), nadal trudno uwierzyć, że można być aż tak nieporadnym w świecie ludzkich relacji. Razem z tą zagubioną kobietą przechodzimy przez kolejne próby zdobywania przyjaźni i miłości. Niestety niejednokrotnie jest to pasmo porażek i przykrości.




Wydźwięk tej powieści jest okropnie smutny i przytłaczający. Raz odebrane w dzieciństwie możliwości pozostają skazą na całe życie i stają się źródłem cierpienia. Bohaterka desperacko łaknie uczuć, co okazuje się jej słabością skrupulatnie wykorzystywaną przez niemal każdą osobę, którą spotyka na swojej drodze. Pragnie akceptacji ze strony otoczenia za wszelką cenę, nawet od osób, które są nic nie warte.

Powieść została napisana bardzo sprawnym, przystępnym językiem. Dość zdobnym, pełnym rozbudowanych zdań, ale nie przekraczającym granicy dobrego smaku. Podróż przez tą historię, mimo że podejmuje trudne tematy, mija szybko. Zatopiłam się w tej opowieści i dałam ponieść z jej prądem. Zostałam zabrana tam.




Myślę, że to dobra książka dla nastolatków. Ale każdą dorosłą osobę także skłoni do zastanowienia się, czy ludzie, o których uwagę i uczucia zabiegamy, są nas warci. Refleksja nad własną samoocena z pewnością będzie także cenna.

4 komentarze:

  1. Mnie też się podobała ta książka. Tematyka campusowa, zagubienie - to lubię w literaturze. Od razu przypomina mi się bohaterka "Szklanego klosza".
    Oates chyba nie trafiła się pogodna książka, dla mnie jest mistrzynią w rozdrapywaniu ran i zgłębianiu ciemnej strony ludzkiej natury.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tacy autorzy są jak najbardziej potrzebni literaturze, bowiem stanowią świetną przeciwwagę wobec przesłodzonych wizji świata, zgodnie z którymi żywot wiedziony przez głównych bohaterów usłany jest różami, a wszelki trudności można z większym bądź (z reguły) mniejszym trudem pokonać :)

      Ja twórczości pani Oates jeszcze nie poznałem, ale cały czas mam na uwadze tę artystkę. Ta książka wydaje mi się b. atrakcyjna, bowiem ogromnie lubię czytać powieści o emocjonalnych inwalidach - ich bolesne doświadczenia staram się traktować jako swoistą lekcję.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Wami absolutnie - "Szklany klosz" świetnie koresponduje z tą książką, a określenie "emocjonalni inwalidzi" trafia w sedno problemu!

      Usuń
    3. W takim razie u Oates znajdziecie tych inwalidów od groma.;)
      Sama nie mam nic przeciwko takiej mrocznej literaturze, od czasu do czasu nawet muszę przeczytać coś ponurego.;)

      Usuń

Podpisz się, proszę.