niedziela, 1 marca 2015

Dilmah Lychee



Dobrze, że w każdym tygodniu jest niedziela - inaczej chyba nigdy nie znalazłabym już czasu na dodawanie wpisów na bloga. To ostatnio jedyny dzień, kiedy z pewnością znajdziecie tutaj nową książkę lub herbatę. W pozostałe dni nie mogę tego obiecać ;) Dzisiaj herbata: Dilmah Lychee.




Torebki tej mieszanki pachną klasycznie czarną herbatą ze słodką nutą. Ten dodatkowy zapach jest gęsty jak syrop, ale niestety wyraźnie sztuczny, jakby plastikowy. W składzie tego aromatu jest naprawdę sporo - aż 6%. Poza tym czarna herbata liść BOPF.




Kolor naparu po 3-4 minutach od zalania wrzątkiem jest jakby nieco jaśniejszy od innych aromatyzowanych herbat marki Dilmah. Smakuje trochę słodko, niestety ta słodycz pozostawia taki nieprzyjemny posmak. A gorzka herbata, której towarzyszy, szybko cierpnie. Całość bardzo rozczarowuje.




Cóż, nie mogę polecić. Zajrzyjcie do innych propozycji od Dilmah, o których pisałam na blogu. Bo jeśli chodzi o liczi, to nie z herbatą, tylko saute.


3 komentarze:

  1. W czasie, gdy herbaty lipton obrzuciłam błotem, zaczęłam eksperymrntować z herbatami dilmah... szczególnie serce mi skradła blackcurrant... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No prosze, to i liczi od Dilmah jest niesmaczne... ciekawe czy jest jakas dobra herabata liczi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze takiej nie spotkałam ;) ale to liczi w herbacie zawsze kusi, a potem jest rozczarowanie :P

      Usuń

Podpisz się, proszę.