czwartek, 13 lutego 2014

Oriana Fallaci - Kapelusz cały w czereśniach



Oriana Fallaci była jedną z najbardziej znanych dziennikarek XX wieku, która zasłynęła przede wszystkim swoimi wywiadami. Rozmawiała między innymi z Lechem Wałęsą, Indirą Ghandi, Muammarem al-Kadafim i wieloma innymi przywódcami państw lub przywódcami religijnymi, nie bojąc się zadawać im odważnych pytań. Swoje wzbudzające kontrowersje poglądy na bieżące wydarzenia na świecie przedstawiła w szeregu artykułów i zbiorach eseistycznych, za które była pozywana do sądu we Francji i we Włoszech.

Na okładce Kapelusza całego w czereśniach wydawca informuje, że to w dużej mierze autobiografia autorki i to najbardziej skusiło mnie do sięgnięcia po ten przepastny ton. Ta deklaracja nie do końca znalazła swoje potwierdzenie i odrobinę mnie to rozczarowało. Ale po kolei.




Kapelusz cały w czereśniach to książka-pomnik. Wzniesiona na cześć przodków Oriany Fallaci, która, zapisując ich historie, uczyniła ich w pewien sposób nieśmiertelnymi. Ta powieść to epopeja, której stworzenie z pewnością zostało okupione wielką pracą. Fallaci zebrała wszystkie dostępne materiały dostarczające jej wiadomości o przodkach z ostatnich ponad 200 lat! Opowieść o prapradziadkach i praprababciach uzupełniła swoim wyobrażeniem o doświadczeniach ich życia. Powstało coś na pograniczu wspomnień i powieści czy zbioru opowiadań.

Jak przystało na dziennikarkę, Oriana Fallaci bardzo skrupulatnie opisała również tło wszystkich wydarzeń. Losy bohaterów nabierają znaczenia w kontekście dotyczących ich wydarzeń społecznych i politycznych. Momentami Kapelusz... to podręcznik historii Włoch, Europy, a nawet Ameryki Północnej - w zależności od tego, gdzie dzieje się akcja. To zadziwiające, jak szczegółowo autorka zagłębiła się w przeszłość i jednocześnie przy pomocy wyobraźni stworzyła dla każdego wydarzenia tło, dopowiedziała dialogi, tchnęła w nie emocje.




Kapelusz... zaczęłam czytać jeszcze w zeszłym roku. Skończyłam dopiero teraz z prostego powodu - format książki (ponad 800 stron) sprawił, że nie było mi po drodze zabierać jej do komunikacji miejskiej, w której ostatnio czytam najwięcej. Książka zaczyna się ciekawie i czyta się ją bardzo dobrze. Jednak muszę przyznać, że w połowie dopadło mnie znużenie lekturą. Trochę za dużo dat, historycznych postaci, opisów politycznych manewrów. Na scenę wchodziły kolejne pokolenia bohaterów, ale zaczęły mi się zlewać, straciłam kontrolę, kto po kim i dlaczego. Mój kryzys w lekturze minął wraz z pojawieniem się interesujących polskich akcentów w historii rodziny Fallaci. Dobiegając do ostatnich stu stron, poznając dziadka autorki, zmartwiłam się, że niestety historii samej Oriany w książce nie będzie zbyt wiele. O niej samej możemy dowiadywać się jedynie pośrednio.

Perypetie bohaterów są pełne zwrotów akcji, niespodziewanych zdarzeń, zadziwiających zbiegów okoliczności. Wyobraźnia pisarki nie miała granic w tworzeniu barwnej otoczki dla strzępów wiarygodnych informacji. Całość wydaje się nieco przesadzona, ale to chyba nie ma większego znaczenia. Natomiast nie ma wątpliwości co do kunsztu literackiego wybitnej dziennikarki. Język książki jest bardzo dobry: dojrzały i wyszukany. Bardzo emocjonalny, co zdecydowanie nie jest spotykane w powieściach historycznych. Chociaż autorka nie uniknęła zupełnie dziennikarskiej sprawozdawczości.

Do powieści dołączono między innymi bardzo ciekawą notę od wydawcy oraz od spadkobiercy Oriany Fallaci. Książkę zamyka kilka próbek rękopisu i maszynopisu powieści. Kapelusz... został wydany już po śmierci pisarki.

W powieści jest co najmniej kilka wątków, które się urywają, niedopowiedzianych historii. Można odczuć, że saga powstawała pod koniec życia wybitnej autorki.




Z każdą stroną Kapelusza... odczuwa się, ile heroicznej pracy zostało włożone w to dzieło. Warto zagłębić się w tą opowieść i dać jej porwać, ale tak z przymrużeniem oka. Z dużą poprawką na to, że powstała z pamięci i z wyobraźni...


4 komentarze:

Podpisz się, proszę.