poniedziałek, 17 lutego 2014

Pu Erh Mango - Maracuja



Wreszcie nareszcie - tak powinnam zatytułować ten wpis. Spośród morza czarnych, zielonych i owocowych herbat, którymi nas obdarowano, wyłoniła się paczka z herbatą Pu Erh! To gatunek herbaty o bardzo specyficznym smaku, za którym wprost przepadam, jednak wielu osobom nie przypada do gustu. Stąd, tak sądzę, jej zdecydowanie mniejsza popularność w porównaniu z klasycznymi czarnymi herbatami czy nawet zieloną. Pu Erh albo się kocha, albo nienawidzi.

Muszę przyznać, że gdy otworzyłam paczkę Pu Erh Mango - Maracuja, przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy to na pewno ta, której opis jest na opakowaniu. Pośród liści herbaty (mocno pokruszonych niestety) najbardziej widoczne były płatki kwiatów, a niekoniecznie wspomniane w opisie kandyzowane owoce.




Wszystko się wyjaśniło po wysypaniu zawartości torebki na spodeczek, a już wszelkie wątpliwości rozwiało parzenie herbaty. Okazało się, że w paczce, oprócz połamanych listków, jest także sporo herbacianego pyłu (być może jest to zasługą transportowania naszych herbat, aczkolwiek w innych paczkach tego nie zaobserwowałam), który przyprószył kandyzowane owoce - nabrały brązowego koloru i nie odróżniały się od suszu. Ananas i mango obmyły się w naparze.




Dociekałam precyzyjnego składu herbaty, ale niestety herbaciarnia, z której pochodzi ta paczka, nie do końca zadbała o swój wizerunek w Internecie. W konsekwencji w temacie produktów tej marki panuje informacyjny chaos. Z drugiej strony opakowanie (papierowe, nie folia!) jest bardzo dopracowane i wygląda zachęcająco, co dawało wrażenie, że firma dba o szczegóły.

W sumie wydaje mi się, że na Pu Erh Mango - Maracuja składa się oczywiście herbata Pu Erh, a oprócz niej także kawałki kandyzowanego ananasa i mango (bez marakui) oraz płatki słonecznika i malwy. Całość ma bardzo specyficzny aromat: stęchły, ciężki, kojarzy mi się z zapachem siana.




Herbata zaparzona wrzątkiem przez około 3 minuty zyskuje lżejszy, ale ciągle charakterystyczny aromat. W smaku odróżnia się od tych, które piłam do tej pory: brakuje jej szorstkiej ziemistości, do której się przyzwyczaiłam (być może odpowiadają za to dodatki). Jednak reszta cech napoju jest typowa dla Pu Erh: specyficzna, ciężka, pleśniowa. Kolor naparu, który uzyskujemy, to brązowy przełamany nieco czerwonawą nutą.

Pu Erh Mango - Maracuja to dość dobra herbata, chociaż pewnie w tym wypadku jestem zupełnie nieobiektywna, bo się za tym gatunkiem bardzo stęskniłam. Aczkolwiek polecam tylko koneserom. Jeśli nie przepadacie za Pu Erh, ta mieszanka Was tym bardziej nie przekona z powodu naprawdę wyrazistego, drażniącego zapachu i smaku.

Herbatę otrzymaliśmy w paczce z jeszcze dwoma innymi z tej herbaciarni, których jestem równie ciekawa. Muszę przyznać, że paczuszki są bardzo hojnie wypełnione herbatą! Mam bardzo mocne podejrzenie, kto nas tak bardzo kocha ;)


2 komentarze:

  1. Pu ehr to jedyna herbata, której nie jestem w stanie wypić :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie piłam jeszcze takiej herbaty, ale właściwie chciałabym spróbować czy mi przypadnie do gustu czy nie :P Pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.