Kolejna bardzo oryginalna nazwa dla herbacianej mieszanki: Chopin. Jakie składniki przychodzą Wam na myśl w skojarzeniu z wybitnym kompozytorem?:)
Otóż autorom tej kompozycji do tej nazwy pasują takie dodatki jak: wiórki kokosowe (!), truskawki, suszone banany, skórka pomarańczowa oraz płatki bławatka i hibiskusa. Liście herbaty pochodzą z Ceylonu. Całość pachnie bardzo wyraziście, słodko-gorzko.
Otrzymany napar ma jasnoczerwony kolor, bardzo charakterystyczny. Pachnie zdecydowanie delikatniej niż susz. Odrobinę owocowo, ale jednak pierwsze skrzypce gra typowa woń czarnej herbaty. Jak smakuje? Dość delikatnie. Owoce - bardzo subtelnie. To dobry napój na co dzień, łagodny. Przyzwoity, nie mam mu nic do zarzucenia. Niestety zaskakująca była tylko nazwa, nic więcej.
Herbata Chopin jest jedną z trzech, które znalazły się we wspólnym opakowaniu przewiązanym tą piękną wstążką. Chociaż to pewne niedopowiedzenie co do zawartości tej paczki... Śledźcie bloga, wszystko się wyjaśni :)
Amazing post, dear! I am now following you on Instagram, follow me back?:)
OdpowiedzUsuńinstagram.com/irakharchenko
theprintedsea.blogspot.com
Tak czasem mysle skad sie biora nazwy mieszanek herbacianych. W sumie slyszac nazwe "Chopin" spodziewalabym sie jakiejs mieszanki ziol polskich, ewentualnie suszonych owocow- cos bardzo letniego i polskiego. A tu taki zonk:)
OdpowiedzUsuńOd kiedy prowadzę bloga, zachodzę w głowę, skąd pomysły na takie nazwy."co autor miał na myśli?"
Usuń