Czytam literaturę popularną. Niestraszne są mi książki z ogromnym napisem na okładce: wydane w 100 krajach albo milion sprzedanych egzemplarzy tudzież zakochały się w niej tysiące kobiet. Stosunkowo często (oczywiście nie zawsze) te książki łączy jedno - miażdżące recenzje krytyków. Czytam te książki przede wszystkim z jednego, zasadniczego powodu - chcę mieć na ich temat własne zdanie. Lubię móc powiedzieć z pełnym przekonaniem: Pięćdziesiąt twarzy Greya to okropny gniot i literacki bubel, dlatego że sama przeczytałam tą książkę, a nie dlatego że wszyscy tak mówią. Lubię wiedzieć, co fascynuje czytelników na całym świecie, wyobrazić sobie pobudki, dla których sięgają do takiej, a nie innej literatury. Nawet najsłabsza lektura poszerza horyzonty, a jak mówiła Wisława Szymborska: Nawet najgorsza książka może coś dać do myślenia w taki czy inny sposób; może dlatego, że jest zła, ale może dlatego, że coś tam w niej jest, tylko się nie udało. To też powody, dla których kończę każdą rozpoczętą lekturę.
Sięgając po Dziedzictwo Katherine Webb, zdawałam sobie sprawę, że to już bestseller, ale szczęśliwie nie utkwiło mi w pamięci, czy z kategorii tych byle jakich czy naprawdę dobrych. Powieść rozpoczyna się w dość oklepany, powiedziałabym standardowy sposób: spadek dla dwóch sióstr, a w gratisie powrót wspomnień z przeszłości wiążący się z przywołaniem pewnej tajemnicy. Historia toczy się dwutorowo: współcześnie i przed niemal wiekiem.
Niestety Dziedzictwo nie wychodzi poza schemat ani na krok. Stopniowo, strona po stronie, wszystko układa się w całość. Erica i Beth spotykają odpowiednich ludzi, prowadzą odpowiednie rozmowy, na strychu odnajdują się odpowiednie listy i zdjęcie. Dialogi są sztywne, emocje niby są, ale jakby ich nie było, bohaterki są nijakie, przygaszone. Rzecz dzieje się w pięknej, angielskiej willi - klimat do spędzenia zimowych świąt bardzo adekwatny.
Kanwa tej powieści to ten sam model, na którym swój kryminał oparł Stieg Larsson. W Mężczyznach, którzy nienawidzą kobiet podstawy są dokładnie takie same: niewyjaśnione zaginięcie dziecka w przeszłości, akcja tocząca się w wielkiej posiadłości, dociekliwy główny bohater. Czemu Dziedzictwo wypada tak blado, a pierwszy tom trylogii Milennium mnie zachwyca? (Od razu zaznaczam, że Webb pisze bardzo poprawnie, nie można nic zarzucić jej językowi.) Bo Larsson stworzył Lisbeth Salander - mocną, intrygującą postać. Coś (a raczej kogoś) wychodzącego poza wytyczone ramy. U Webb nie ma absolutnie żadnego takiego elementu wśród postaci, miejsc czy sytuacji wykorzystanych w książce.
W moim odczuciu to okropnie nudna powieść. Ale to, co ja poczytuję za jej ułomność, jest równocześnie jej siłą. W pewnych momentach życia możemy nie mieć ochoty na nic wymagającego, a wręcz przeciwnie - coś sprawdzonego, pewną lekturę, która łatwo pozwoli nam się oderwać od rzeczywistości i będziemy mogli z dużą dozą prawdopodobieństwa spodziewać się, co się w niej wydarzy. Książkowa poduszka bezpieczeństwa. Doskonale rozumiem sukces Dziedzictwa.
ciekawa recenzja, można się dużo dowiedzieć jeśli chodzi o wybór książki :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, a miałam wielką ochotę na tę książkę i nawet ostatnio jej poszukiwałam. Czytałam "Mężczyzn..." i też byłam zachwycona lekturą, więc trochę się obawiam, że nasze wrażenia po "Dziedzictwie" byłyby podobne...
OdpowiedzUsuńCóż... Generalnie nie przekonasz się, póki sama nie przeczytasz :)
UsuńHa, przyznaję, że mnie raczej nie interesują książki, które fascynują miliony czytelników z całego świata. Ja stawiam bardziej na sprawdzone wydawnictwa, czy znane mi serie wydawnicze. Czasem lubię także sięgnąć po klasykę. Chociaż muszę przyznać, że z autorek, które z pewnością zasługują na miano bestsellerowej, bardzo intryguje mnie twórczość Marii Nurowskiej. Zamierzam sięgnąć po dzieła tej pani w ciut dalszej przyszłości :)
OdpowiedzUsuńDo Nurowskiej sięgnęłam tylko raz... Przeczytałam "Sprawę Niny S", która zniechęciła mnie do tej autorki niezwykle skutecznie. Nigdy więcej ;)
UsuńMasz bardzo fajne podejście do tego tematu :) Ja podobnie mam z filmami, miliony osób mogą powiedzieć że coś jest dobre a ja po obejrzeniu się zastanawiam nad jego fenomenem :)
OdpowiedzUsuńSwego czasu widniała w zapowiedziach książka pewnego polskiego sportowca, na której okładce wydrukowano "wydawniczy bestseller w Polsce" - i taki tekst zaserwowano jeszcze przed wypuszczeniem książki na rynek !
OdpowiedzUsuńFajnie, że "Dziedzictwo" budzi różne opinie, mnie się podobało, znam wiele innych tytułów, które w konwencji powieści o rodzinnych tajemnicach wypadały bardzo blado - a to ze względu na styl pisania, a to z powodu intrygi..
Rozumiem, że kolejnej książki tej autorki nie masz w planach :)
pozdrawiam serdecznie
tommy z Samotni
Raczej nie, ale nie wykluczam ;)
Usuń