Moja fascynacja Sylvią Plath jest wręcz niezdrowa. Odkąd poznałam podstawy psychiatrii, wszystko, co z niej czytam, analizuję pod kątem choroby afektywnej dwubiegunowej, na którą cierpiała. Ten zbiór opowiadań w dużej mierze traktuje o tym problemie, chociaż nie wprost.
Niezwykle fascynuje mnie proza Sylvii Plath. Mimo, że przede wszystkim była uznaną poetką. Jednak do mnie bardziej niż wiersz trafiają dialogi, trafne opisy, zdania proste i wielokrotnie złożone. Prozatorski dorobek Plath może wydawać się skromny: zaledwie jedna powieść (Szklany klosz, na motywach autobiograficznych) oraz około kilkudziesięciu opowiadań. Dołożyć do tego można jeszcze wydany zbiór listów, które pisała do matki (bardzo polecam!) oraz opublikowane dzienniki (jeszcze ich nie czytałam).
Powinnam jeszcze dodać, że jestem bardzo wybredna, bo z prozy zdecydowanie najchętniej wybieram powieści, a opowiadanie wydaje mi się formą zbyt krótką, nie zadowala mnie. Jednak są autorzy, którzy zachwycają mnie nawet w opowiadaniach. Są to między innymi właśnie Sylvia Plath oraz Vladimir Nabokov.
Opowiadania z tej książki stanowią wybór z utworów wydanych już po samobójczej śmierci pisarki, ale napisanych do siedmiu lat wcześniej. Najbardziej widoczne są w nich motywy związane ze śmiercią. Autorka opisuje różne nagłe zgony (a także nagłe zniknięcia) - morderstwa i samobójstwa. Poświęca im dużo uwagi, jej bohaterowie rozprawiają o nich, stanowią oś opowieści.
Duża część historii oparta jest na osobistych doświadczeniach Plath związanych z pobytem w szpitalu psychiatrycznym. Te opowiadania są napisane w narracji pierwszoosobowej, ale (co ciekawe) nie tylko z perspektywy pacjenta. W kilku z nich ja to sekretarka, która ma dostęp do dokumentacji medycznej pacjentów. Te ostatnie wywoływały uśmiech na mojej twarzy, ale bynajmniej nie ze względu na treść. Zestawiłam sobie realia szpitali w latach 50-tych w Stanach Zjednoczonych z codziennością polskich ośrodków zdrowia dziś. Walczymy z zalewającą nas papierologią w takim samym stopniu (jeśli nie gorszym)...
Jak pisze Sylvia Plath? Pięknie. Kwieciście, wyszukanym językiem. Metaforycznie do tego stopnia, że każda najprostsza czynność przez nią opisywana ma w sobie coś magicznego. Nie boi się odważnych porównań i personifikacji. Opowiadania zamyka dość niejednoznacznie. W moim odczuciu stale balansując na granicy życia i śmierci...
Czytanie prozy Plath to takie małe wyzwanie. O ile Szklany klosz i liryki są do kupienia w księgarniach, o tyle dostępność zbiorów opowiadań pozostawia wiele do życzenia. W ostatnim czasie (o ile mi wiadomo) nie zostało wznowione żadne polskie wydanie, a te, które można wyszperać w bibliotekach nie stanowią spójnej całości. W tym zbiorze akurat znalazło się jedno, które czytałam już wcześniej w innym. Trudno dociec, czy wszystkie jej opowiadania zostały przetłumaczone na polski i wydane. Sylvia Plath stworzyła także kilka książek dla dzieci, które są bardzo dobrze oceniane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podpisz się, proszę.