piątek, 29 sierpnia 2014

Zadie Smith - Londyn NW



Z pewnością nie należę do grupy osób, które z niecierpliwością wyczekiwały tej powieści. Zadie Smith jawiła mi się do tej pory jako pisarka bardzo nierówna, nie trzymająca poziomu, aczkolwiek momentami rzeczywiście niezwykle błyskotliwa i ujmująca. Dlatego też mimo męki nad Łowcą autografów, sięgnęłam po Białe zęby (wzbudziły we mnie mieszane uczucia), żeby w końcu trafić na intrygujące i przemawiające do mnie O pięknie. Ta wyboista droga po prozie autorki sprawiła, że do Londyn NW podchodziłam bardzo sceptycznie. Aczkolwiek sam temat wydawał się ciekawy: portret ówczesnych 30-latków wywodzących się z kulturowego tygla północno-zachodniej części Londynu.

Schemat, który wykorzystała Smith - cztery postacie, których losy splatają się w ważnych momentach, a ich opis poprzedzone są wybiegami w przyszłość, przypominał mi nieco scenariusz filmowy. W ogóle pierwsze, o czym chcę napisać po tej lekturze to to, że jest pełna żonglerki formą. Po pierwszej części miałam serdecznie dość kursywy, pourywanych zdań i innych operacji na słowach w konfrontacji z brakiem treści. Fatalny początek. Na szczęście potem pojawił się klasycznie napisany tekst i istotna akcja. Kolejne literackie zabiegi (niestety, pojawiają się jeszcze...) okazały się mniej uciążliwe, ale i tak według mnie zupełnie niepotrzebne.

To tyle o tym jak pisze Zadie Smith, teraz zasadnicze pytanie: o czym? Czy warto przełknąć tą formę dla treści?




Londyn NW traktuje o awansie społecznym. Stanowi on swojego rodzaju punkt odniesienia wszystkich wydarzeń, które mają miejsce w książce. Pochodzenie bohaterów nie ułatwia im osiągnięcia sukcesu wyrażonego w ten sposób, aczkolwiek nie zamyka przed nimi takiej możliwości. Dwóm dziewczynom się udało, dwóch chłopaków grzęźnie po drodze. Trzy dekady życia za nimi, Zadie Smith robi im bezlitosny bilans. Wypada okropnie gorzko i na niczyją korzyść.

Pole do dyskusji jest bardzo szerokie. Jaką wagę ma pochodzenie w dobie globalizacji? Co daje nam szczęście i dlaczego? Czy można odciąć się od przeszłości zupełnie albo wybrać z niej tylko to, co najlepsze? Listę pytań można rozwijać, ale mam poczucie, że to nadinterpretacja... Bohaterowie tej książki są samotni i zagubieni. Nijacy i bezbarwni. Nie reprezentują swojego pokolenia. Rozczarowują w sposób rozczarowujący (!). Nie widzę potrzeby rozprawiać nad sukcesami przekutymi w porażki na własne życzenie...

Nie mam wątpliwości, że Zadie Smith jest wyjątkową pisarką. Z niektórych akapitów tej powieści literacki talent po prostu kipi, a jednak ciągle nie stworzyła powieści totalnej. Fantastycznej pod każdym względem - z dobrą fabułą, językiem i bez uciekania w ozdobniki. Bo ma ku temu predyspozycje, jakich może jej pozazdrościć wielu współczesnych pisarzy. A jednak Londyn NW to tylko jej kolejna wprawka. Lektura nieobowiązkowa.

8 komentarzy:

  1. Właśnie początek - te zdania, stylistyka itepe - mnie trochę zniechęcił i zrezygnowałem z lektury. Muszę chyba jeszcze raz sięgnąć po tę powieść.
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam autorkę tylko z fascynującego O pięknie. NW zaczęłam najpierw czytać w oryginale, ale po kilkunastu stronach odpuściłam - trochę z braku czasu, trochę z wygodnictwa. Kupiłam ją po polsku, ale na razie leży. Kiedyś nadejdzie ten moment, że zdejmę ją z półki (lub wygrzebię z któregoś stosu).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moim zdanie przeczytałaś już jej najlepszą książkę ;) A do lektury "Londyn NW" nie powinno Ci się spieszyć...

      Usuń
  3. Ha, miałam nie kupować, ale dali taką zniżkę, że się skusiłam. Po tym co napisałaś mocno się zastanawiam, czy warto było.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ciągle jeszcze nie znam twórczości Zadie Smith, chociaż tę pisarkę mam już na oku od dłuższego czasu. O "Londynie NW" czytałem już kilka tekstów i na ich podstawie wykreowałem sobie obraz całkiem dobrej lektury - Twoja recenzja trochę ten portret zmąciła :)

    Bardzo kuszące wydaje się wspomniane pole do dyskusji na tematy przeszłości, środowiska z jakiego wywodzi się człowiek, wpływu pochodzenia na to kim jesteśmy w danym momencie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałam trochę opinii na temat tej książki po napisaniu mojego tekstu i odniosłam wrażenie, że to jedna z tych pozycji, które się "kocha albo nienawidzi" ;) Połowa pisze peany na cześć tej książki, połowa wyraża się o niej bardzo krytycznie.

      Usuń
  5. Świetnie ujęłaś to, co mnie też w związku z "Londyn NW" chodzi po głowie. Bardzo lubię "Białe zęby" i "O pięknie", więc parę miesięcy temu, kiedy tylko usłyszałam w radiowej Trójce o tej książce (usłyszałam oczywiście hymn pochwalny), pobiegłam do księgarni. Kupiłam, przeczytałam i... rozczarowałam się. Ta książka jest jak magma. Nie ma w niej nic, na czym można byłoby się oprzeć, nie pozostawia po sobie nic oprócz przygnębienia. Forma męczy, a treść... Losy bohaterów nie wywołują we mnie żadnej reakcji emocjonalnej, może jedynie niechęć. Nie wiem, czy taka była intencja autorki, ale ja odniosłam wrażenie, że sugeruje ona, że za, co tu dużo mówić, zmarnowane życie każdego z bohaterów winę ponosi "system", "społeczeństwo". I nie jest to teza, z którą mogę i chciałabym się zgodzić.
    Zaglądam na blogi i widzę same hymny pochwalne...

    A herbata i książki to bardzo dobre połączenie :)

    Pozdrawiam,
    Natalia
    czytamtoiowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko ja odniosłam wrażenie, że to w sumie średnia i nijaka książka.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń

Podpisz się, proszę.