Czuję niedosyt. Nie mogę napisać, że jestem rozczarowana, nie. Ale czegoś mi w tej książce zabrakło. Coś Michaśce umknęło. Tylko co?
Zacznijmy od tego, że Drwal to według mnie absolutnie najlepsza książka Witkowskiego. Styl, język, postacie, sam autor wśród bohaterów - majstersztyk. Do prozy pisarza przekonywałam się bardzo powoli, Lubiewo totalnie mnie odrzucało, ale kolejne książki coraz bardziej wciągały. Drwal był taką bombą, zwieńczeniem dotychczasowych literackich potyczek autora. Sukcesem na każdej płaszczyźnie, w której można rozpatrywać literaturę. (Tak samo oceniam w twórczości Karpowicza Ości - dopracowane, przebijające wszystko to, co napisał wcześniej). Także poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko.
W Zbrodniarzu i dziewczynie spotkacie znowu Michała w roli głównej, sporo innych znajomych lujów i nielujów, a także nowych, słodkich chłopaków. Rzecz się dzieje we Wrocławiu, część akcji w znajomych z poprzedniej książki Międzyzdrojów. Dobre, sprawdzone schematy. Tyle że tym razem trup sieje się gęsto, krwawo i brutalnie. Osią wydarzeń jest połączenie niezdrowej fascynacji ludzkim ciałem i... mody. Witkowski sprawnie wplata do swoich powieści własne zainteresowania - w końcu zaczął prowadzić bloga o modzie. Jestem ciekawa, czy najpopularniejsze polskie blogerki wiedzą, że zostały wymienione w książce.
Sposób prowadzenia narracji - dokładnie taki, jak w Drwalu. Kąśliwy, złośliwy, ale niezwykle trafny. Zabawy językiem polskim w najlepszym wydaniu - porównanie nienasycony jak kwas tłuszczowy podbiło moje serce!
Witkowski nie ukrywał, że do napisania Zbrodniarza i dziewczyny przygotowywał się bardzo wnikliwie, między innymi uczestnicząc w sekcjach zwłok. I muszę przyznać (też mając za sobą takie doświadczenia), że chylę czoła przed opisem sekcji, który stworzył. Oddał ten obraz genialnie. Naprawdę, tak to wygląda. Nie jest sztuką opisać krok po kroku, jakie cięcia się wykonuje i na co się zwraca uwagę. Ale dodać do tego rzeczywistą atmosferę, prawdziwe skojarzenia, żarty techników (!) - to świadczy o literackim talencie, dbałości o szczegóły, wyostrzonych zmysłach. Naprawdę wróciłam na chwilę z powrotem na zajęcia z medycyny sądowej. Farmakologia też mi się przypomniała: cała gama leków psychiatrycznych rozsypuje się tutaj co rozdział.
Podsumowując. Warto przeczytać Zbrodniarza i dziewczynę, żeby przekonać się, ile pracy autor włożył w jej merytoryczne przygotowanie, zatopić się w atmosferze niecodziennego śledztwa, dać się uwikłać w studia nad ludzkim ciałem, poczuć oddech mordercy na swoich plecach. Warto dla emocji i tego niepowtarzalnego poczucia humoru. Bo na zdrowy rozsądek całość jest trochę zbyt kuriozalna, w krzywym zwierciadle, a już szczególnie zakończenie. Witkowski balansuje na linie i tym razem wybierając poważny temat, bardzo przechylił się na stronę groteski. (Oświadczam, że jestem obiektywna w tej ocenie, a posiadanie w domu egzemplarza Drwala z autografem autora nie ma tu nic do rzeczy ;)
P.S. Czy nie odnosicie wrażenia, że najsilniejszy wpływ na polskich pisarzy spośród światowych literatów wywiera Elfriede Jelinek? Często o niej wspominają...
A mnie się lepiej niz Drwala czytało, Drwal ma straszliwie naiwną końcówkę i mnie, miłośniczce dobrego kryminału, bardzo to przeszkadzało. Z drugiej strony Drwal był pierwszy, świeższy, taka nowalijka i pewnie dlatego wiele osób uważa, że jest lepszy.
OdpowiedzUsuńJa jestem umiarkowaną fanką kryminałów, niewiele ich czytam. Dlatego bardziej zwracałam uwagę na konwencję, stylistykę i dla mnie ta świeżość Drwala wygrała :)
Usuń