piątek, 17 października 2014

Wojciech Orliński - Internet. Czas się bać



Czytacie tego bloga, więc z pewnością korzystacie także z innych zasobów Internetu. Być może tylko okazjonalnie, być może codziennie, a może jesteście online bez przerwy. Ta książką została napisana dla absolutnie każdego z użytkowników tej globalnej sieci. Bo czas się bać.

Czy gdy dostaliśmy Internet, więcej zyskaliśmy czy straciliśmy? Większość osób bez zastanowienia odpowie, że zyskaliśmy. Nieograniczony dostęp do informacji, wiedza, której nigdy nie znaleźlibyśmy w książkach, możliwość utrzymywania kontaktów z ludźmi z drugiego końca świata. Jednak gdy przyjrzeć się temu, jak korzystamy z sieci, nawet największy entuzjasta wyszuka garść wad funkcjonowania w tym systemie. Może marnuje jednak czas na Facebooku? Może odtwarza na Youtubie ciągle te same klipy?

Rozsądna, mniej optymistycznie nastawiona osoba zauważy, że żeby dotrzeć do naprawdę rzetelnych informacji nierzadko musi się przebić przez masę bzdur. Że w sumie wiadomości, które czyta, są tendencyjne, rzadko trafia na odmienny punkt widzenia na daną sprawę.

Istnieje też grupa osób bardzo sceptycznie podchodzących do tego, co z naszym życiem zrobił Internet. Zdecydowanie do nich należę, ten niewygodny stan rzeczy uwierał mi jeszcze przed przeczytaniem tej książki. To wszystko, co mnie w sieci wkurzało i nie podobało mi się, Wojciech Orliński zebrał, uporządkował, wyjaśnił mechanizmy działania i konsekwencje. Straciliśmy w Internecie wolność i prywatność. Każdy nasz ruch w sieci jest rejestrowany, a z Internetu nie da się niczego trwale usunąć. Duże koncerny bez naszej wiedzy i zgody gromadzą masę informacji na nasz temat i regularnie wykorzystują je do tworzenia spersonalizowanych reklam. Nasza korespondencja z pewnością nie jest już tylko naszą własnością. Jesteśmy inwigilowani na każdym kroku. Internetowe piractwo uderza w artystów, anonimowi hejterzy potrafią zniszczyć życie niewinnej osobie. Wymieniać można bez końca




Rok 1984 nie spełnił się z pojawieniem się w telewizji programu Big Brother. W końcu to było kilkanaście osób, które z własnej woli zdecydowały się na mieszkanie pod okiem kamer. Wizja z tej genialnej powieści spełniła się, gdy zaczęliśmy korzystać z Internetu. Globalnie, wszyscy. Nieświadomi zagrożeń, wystawiający się na pastwę monopolu Google, Facebooka, Amazona, itd. Bo zabrano na także możliwość wyboru.

Książka ma bardzo pesymistyczny wydźwięk. Jednak to nie jest tak, że opisano w niej skrajny punkt widzenia, tylko rzeczywisty, aktualny stan rzeczy. Oczywiście, nie ma co się łudzić, że uda nam się funkcjonować bez Internetu, który stał się medium niezbędnym nam do życia jak woda czy prąd. Jednak pora zacząć korzystać z niego bardziej świadomie i spróbować zawalczyć o chociaż trochę wolności i prywatności.


5 komentarzy:

  1. Publikacja wydaje się bardzo ciekawa, bo faktycznie wielu ludzi nie zdaje sobie do końca sprawy, jakie konsekwencje wynikają z korzystania z internetu. Przeglądając portale społecznościowe można mówić wręcz o ekshibicjonizmie wielu osobników, którzy dzielą się dosłownie każdym detalem ze swojego życia.

    Co do internetu i obecnego w nim szumu, czyli wszelakiej maści śmiecia, przez które musimy przekopać się w poszukiwaniu informacji, to Stanisław Lem w jednym ze swoich esejów stwierdził, że być może "wyszukiwarka", która będzie potrafiła wyłuskać z tego morza szumu interesujące nas kwestii, stanie się prototypem, czy też zalążkiem sztucznej inteligencji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Genialne stwierdzenie! Dużo bym dała za tą wyszukiwarkę...

      Usuń
  2. Póki co omijam książkę szerokim łukiem! Ma chwytliwy tytuł, ale nie wiem, czy coś więcej, tego pana kojarzę z wypowiedzi na temat jakości rodzimej blogosfery.Poczekam, aż ostygnie szum wokół książki. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma w sobie duuużo więcej niż tylko chwytliwy tytuł ;)

      Usuń
  3. Dowiedziałam się o tej publikacji z magazynu Książki, gdzie pan Orliński również poruszał kwestię internetowych korzyści oraz wad. Ciężko mi było się wtedy do tego ustosunkować, chyba potrzebowałam po prostu bliższego zapoznania z tematem. Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że świadomemu użytkownikowi Internet wiele krzywdy nie może wyrządzić. Owszem, są pewne przypadki, na które nie mamy wpływu, jak na przykład łamanie praw autorskich, ale już chociażby na wszelkiego typu interakcje z innymi, reagowanie na hejterów, szukanie rzetelnych informacji mamy wpływ :)

    OdpowiedzUsuń

Podpisz się, proszę.