wtorek, 1 lipca 2014

Cormac McCarthy - Suttree



Na ostatniej stronie okładki tej książki jest napisane, że to najzabawniejsza powieść McCarthy`ego. Gdy to przeczytałam, parsknęłam śmiechem. Uznałam to za żart lub chwyt reklamowy, bo jak McCarthy może mnie rozśmieszyć? Chyba tylko takim napisem na okładce. Wątki, które znałam z To nie jest kraj dla starych ludzi czy Krwawego południka, nie bawiły mnie ani trochę (jeśli kogoś tak, to chyba wymaga wizyty u psychiatry i pracy nad swoimi zaburzeniami osobowości). To były śmiertelnie poważne, brutalne powieści. Przysłówka śmiertelnie użyłam nieprzypadkowo. Czy w Suttree było coś, co rzeczywiście wywołało uśmiech na mojej twarzy?




Lata 50. w Stanach. Tytułowy Suttree, młody mężczyzna (alter ego pisarza?), wagabunda, z nieznanych czytelnikowi powodów zrywa kontakt z rodziną, wyprowadza się do barki na rzece. Wiedzie beztroskie życie, niczego nie planuje, nie zastanawia się, gdzie będzie jutro i czy będzie miał co jeść. Zarabia dorywczo, włóczy się po mieście i okolicach, zadaje się z różnymi podejrzanymi typami. Nie wynika z tego nic dobrego - pijackie bijatyki, schadzki z prostytutkami, pobyt w więzieniu.

Całość utrzymana w typowej dla McCarthy`ego konwencji: okrutna i brudna rzeczywistość. Beznadzieja. Tyle że tym razem w tym całym koszmarze uważny czytelnik napotka wiele humorystycznych wątków. Oczywiście to raczej czarny humor, bezlitosne riposty wypowiadane w chmurze papierosowego dymu wypełniającego speluny, do których za żadne skarby nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby trafić. Dużo tu ironii, trochę groteski. Gwarancją śmiechu do łez są też wszystkie spotkania Suttree`go z głupkowatym kolegą, którego poczynaniami kieruje tylko mu znana logika.




Powieść została napisana w intrygujący sposób. Brakuje tu znaków interpunkcyjnych określających jasno ramy dialogów. Mamy także do czynienia z żonglerką między narracją pierwszo- i trzecioosobową. Książka nie ma wyraźnego początku i zakończenia - wydaje się być wyrwana z większej całości. Jednocześnie sprawia wrażenie luźno poskładanej, niekoniecznie chronologicznie.

Dla fanów amerykańskiego pisarza - lektura obowiązkowa. Świetna pozycja na rozpoczęcie przygody z tym tajemniczym autorem. Generalnie polecam. Ale nie wrażliwcom, bo dużo tu rozlanej krwi i innych płynów ustrojowych...

7 komentarzy:

  1. Nie znam (jeszcze) książek pana McCarthy'ego, ale trzeba przyznać, że polskie wydania są bardzo ładne - te nastrojowe okładki dają chyba złudne poczucie spokojnej lektury..
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku to rzeczywiście złudne poczucie, bo lektura spokojną nie jest ;) Aczkolwiek główny bohater ma w sobie dużo wewnętrznego spokoju jak na tak parszywe życie.

      Usuń
  2. Ja również nie czytałem jeszcze nic McCarty'ego. Raz tylko, zupełnie przez przypadek, widziałem fragment ekranizacji "Drogi" - na podstawie dość krótkiego fragmentu filmu stwierdzam, że rzeczywiście trudno jest posądzać McCarty'ego o "zabawność" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. McCarthy`ego polecam przede wszystkim dlatego, że stworzył swój własny, niepowtarzalny i bardzo charakterystyczny styl. Nie każdemu pisarzowi to się udaje.

      Usuń
  3. McCarthy i humor to byłoby niesamowite połączenie.;) Tak dawno nie próbowałam ścierać się z tym autorem (wzbudza mój lekki opór), że chyba znowu dam mu szansę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to łatwy w odbiorze pisarz, ale warto się z nim mierzyć!

      Usuń
    2. Moim zdaniem nie jest trudny w odbiorze, mój problem polega na tym, że widzę u niego głównie zjawiskowe obrazy. Jak dla mnie za mało tu miejsca na dyskusję. Ale będę czytać.;)

      Usuń

Podpisz się, proszę.